Pragaleria – Galeria na Pradze

Pragaleria

Stalowa 3, Warszawa

            Obraz jest dobry tylko wtedy, gdy jest przekonujący. Niezwykle ważna jest dla mnie kreacyjna rola sztuki: już będąc dzieckiem intuicyjnie czułem, że poprzez akt rysowania stwarzam zupełnie nowe mikroświaty. Dziś swoje obrazy postrzegam jako okna, dzięki którym możemy zajrzeć, choć na chwilę, do innej rzeczywistości, do świata alternatywnego, który potencjalnie istnieje gdzieś obok, jest metamorfozą naszego lub też zostaje stworzony poprzez fakt zaistnienia obrazu. Świat ten jednak musi pozostać w ścisłym związku z rzeczywistością, która otacza nas na co dzień. Tworząc Imago opieram się na znanych mi kadrach i wspomnieniach, nie naginam praw fizyki, unikam wrażenia sztuczności, dbam o to, by wszystkie przedstawione elementy pozostawały ze sobą w prawdopodobnych relacjach. Świat z obrazu może być odbiciem lub negatywem naszego uniwersum – jednak wciąż musi pozostać wiarygodny dla odbiorcy.

            W twórczości Tomasza Dańca, grafika i malarza, dziekana Wydziału Grafiki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, kreacyjna rola sztuki z pewnością odgrywa kluczową rolę. Jest to szczególnie widoczne w głośnym, rozbudowanym cyklu malarskim „New World Order”, powstałym z inspiracji alternatywnym światem teorii spiskowych. Artysta przedstawia w swoich obrazach (zachowując, co istotne, niemal reporterski obiektywizm i dystans) wydarzenia i miejsca, które pozornie nic nie łączy: katastrofę okrętu Kursk, wybuch samochodu-pułapki w Bagdadzie, roponośne pola, atak terrorystyczny na World Trade Center, samoloty rozpylające szkodliwe smugi chemiczne (tzw. chemtrails), maszynę do robienia mgły, monumentalny statek kosmiczny rozbity w Roswell, mężczyzn w laboratoryjnych skafandrach przeprowadzający sekcję zwłok Obcego. Podczas prac koncepcyjnych nad „Nowym Porządkiem Świata” Tomasz Daniec zgromadził setki konspiracyjnych spekulacji, szukał alternatywnych wyjaśnień światowych konfliktów i katastrof, ku swojemu zaskoczeniu, odkrył całą społeczność ludzi kontrkultury, którzy wyrażają nieufność wobec oficjalnie podawanej wersji wydarzeń. Oto świat, który pragnął przedstawiać – wywodzący się z otaczającej nas rzeczywistości, a jednak zniekształcony, poddany metamorfozie, interpretujący fakty na własnych zasadach. Obrazów tych właściwie nie sposób interpretować bez kontekstu całego zbioru. Ten cykl to coś znacznie więcej, niż katalog oderwanych od siebie teorii spiskowych. To przede wszystkim opowieść o ukrytym za obrazami podmiocie, powoli popadającym w obłęd, który buduje swoją własną, coraz bardziej skomplikowaną i piętrową narrację spisku dziejów a także fascynujące  studium rozprzestrzeniającego się zakażenia konspiracyjnym sposobem myślenia.

Choć Tomasz Daniec z wykształcenia jest grafikiem i to właśnie z tym medium artystycznym związał swoją karierę zawodową, to jednak w jego obrazach odnaleźć możemy niezwykłą, daleką od chłodnej linearności, malarskość i miękkość w sposobie kładzenia farby. Artysta bawi się kolorem, stosuje szerokie pociągnięcia pędzla, czasem rozmywa zarysy przedstawionych miejsc i postaci. Elementy przedstawienia mienią się nienaturalnymi kolorami, detale stapiają się w jedną masę. W wielu obrazach Tomasz Daniec zostawia bardzo charakterystyczne, szerokie, esowate ślady pędzla. Pomimo niezwykłej malarskości jego płócien, linia wciąż pozostaję dla niego podstawowym środkiem wyrazu. Artysta rozumie ją jako graficzny zapis czasu, ślad ręki, który ma swój początek i koniec.

„Wanderlust” to najnowszy malarski cykl Tomasza Dańca, który miał swoją premierę podczas wystawy indywidualnej pod tym samym tytułem w Pragalerii w 2019 roku. Artysta przedstawia w nim postapokaliptyczną wizję świata, w którym destruktywny wpływ ludzkiej działalności na ekosystem w końcu doprowadził do samozagłady naszego gatunku. Natura powoli odbiera zagrabione jej wcześniej przez człowieka terytoria, wciąż jednak widoczne są ślady naszej cywilizacji: uziemione samoloty, nieczynne, rdzewiejące maszyny, opuszczone wille i apartamentowce. Również w tej serii obrazów odnajdujemy charakterystyczną dla artysty malarskość i niespotykany zmysł kolorystyczny. Zanieczyszczone powietrze sprawia, że niebo mieni się dziwnymi, nienaturalnymi odcieniami brązów, czerwieni, szarości i zieleni. Nowym elementem, który pojawia się w sztuce artysty jest z pewnością niezwykle kreatywne i, w kontekście tematu cyklu, zaskakujące, sięganie do twórczości dawnych mistrzów malarstwa. Tomasz Daniec, przedstawiając zniszczony przez człowieka świat, nawiązuje do romantycznej tradycji malarstwa krajobrazowego. W jego najnowszych płótnach odnajdziemy (zarówno w sposobie malowania jak i w warstwie wizualnej obrazów) nawiązania do twórczości Wielkich Romantyków XIX wieku, prekursorów wrażeniowego i emocjonalnego sposobu ukazywania natury w malarstwie, takich jak: Caspar David Friedrich, William Turner czy John Constable.

 

Marcin Krajewski

Pierwszą formą, stworzoną przez Malwinę Konopacką w 2014 roku, był, ikoniczny już, wazon OKO. Unikalny, wrzecionowaty kształt, pokryty rytmicznymi, owalnymi zagłębieniami, łatwo rozpoznać już na pierwszy rzut, nomen omen, oka. Pomysł Malwiny Konopackiej na stworzenie linii wazonów OKO zrodził się jeszcze podczas studiów. Został jednak zrealizowany dopiero po kilku latach. Autorka formy, która z czasem pokrywana była nowymi wzorami ręcznie wykonywanej malatury, nie ustaje w pracach nad kolejnymi projektami. Do ceramicznej „rodziny” Malwiny Konopackiej sukcesywnie dołączały kolejne obiekty o znajomo brzmiących imionach.

Pomysł na nadawanie imion nowym formom wywodzi się z tradycji polskiego wzornictwa przemysłowego lat 50. i 60. XX w., kiedy to powstawały m.in.: serwisy do kawy i herbaty o nazwach: „Dorota”, „Ina” (oba projektu Lubomira Tomaszewskiego), „Iza” (projektu Józefa Września), „Ewa” (projektu Lucyny i Kazimierza Kowalskich), „Anna” (projektu Wincentego Potackiego) czy „Prometeusz” (projektu Danuty Duszniak). W twórczości Malwiny Konopackiej, nazwy, które nadaje swoim formom, mają szczególne znaczenie. IRENA to imię babci autorki, ANIELA i TERESA to córki projektantki, które nieustannie pobudzają jej wyobraźnię, a NANA to zdrobnienie, którym obdarzyła jedna z córek Malwiny Konopackiej swoją siostrę. Prawie całą „rodzinę” form autorka połączyła w głośnym totemie ceramicznym p.t.: MAMA (prezentowanym w 2020 roku na wystawie „Co dwie sztuki, to nie jedna” w warszawskiej Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta”), którego współautorkami (w zakresie dekoracji malarskiej) były córki Malwiny. Artystka zadaje za jego pośrednictwem pytania o tożsamość społeczną i kulturową matki, równocześnie wskazując na trudności związane z łączeniem przez kobiety we współczesnym świecie różnych ról życiowych – zawodowych i prywatnych.

Drugą domeną Malwiny Konopackiej jest ilustracja, która ujawnia się również w jej projektach. Każdy z wazonów, każda z jej pater, posiada autorską malaturę. Sama artystka podkreśla, że rysunek towarzyszył jej już od dziecka. W jej pracach znajdujemy proste, syntetyczne szkice: oczy, liście, geometryczne formy. Malwina Konopacka już od dzieciństwa była szczególnie uwrażliwiona na piękno, ukryte w przedmiotach codziennego użytku, grafikach, malarstwie czy, wszechobecnej w jej domu rodzinnym, literaturze na temat sztuk plastycznych. W jednym z wywiadów artystka wymienia twórczość Kazimierza Malewicza jako jedno z ważniejszych źródeł inspiracji. W jej twórczości odnajdziemy również nawiązania do estetyki takich artystów jak: Pablo Picasso, Fernand Léger, Henri Matisse, Władysław Strzemiński, Henryk Stażewski czy Henri Rousseau. Obrazy ostatniego z wymienionych malarzy zainspirowały Malwinę Konopacką do stworzenia malarskiej dekoracji wazonu OKO, model „Jungle”, w której wykorzystuje motyw bujnej roślinności, na długo zanim pojawił się on niemal we wszystkich projektach architektów i dekoratorów wnętrz.

Estetyka projektów i dekoracji malarskich, którą wypracowała przez lata Malwina Konopacka, świadczy o wybitnej świadomości formy ceramicznej. Przytaczając za Władysławem Tatarkiewiczem cytat z Federico Zuccaro: Rysunek [disegnio] nie jest materią ani ciałem, ani przypadłością, ani substancją, jest formą, ideą, porządkiem, regułą, terminem, przedmiotem umysłu. Aby zaś lepiej uchwycić tę definicję, pamiętać trzeba, że istnieją dwojakie czynności: z jednej strony zewnętrze jak rysowanie, kreślenie, kształtowanie, malowanie, rzeźbienie, budowanie, a z drugiej wewnętrzne, jak rozumienie i pragnienie. Oglądając projekty artystki, zarówno rysunki, ilustracje jak również ceramikę, można odnieść wrażenie, że to właśnie pojęcie disegnio, w interpretacji Zuccarego, najtrafniej charakteryzuje postawę twórczą Malwiny Konopackiej, w której współistnieją ze sobą, równorzędnie, linia, forma i idea.

Aukcja Charytatywna w Teatrze 6. piętro odbędzie się już w najbliższą środę, 06.05., o godz. 19:30.

Do zapoznania się z katalogiem i licytacji zaprasza Państwa Michał Figurski, założyciel „Fundacji Najsłodsi”.

Dochód, uzyskany podczas licytacji, przeznaczony zostanie na rzecz dwóch Fundacji: Fundacji Najsłodsi oraz Fundacji Promocji Sztuki Polskiej.

ZOBACZ KATALOG: LINK

LICYTACJA ONLINE: ONEBID

W związku z panującym w Polsce stanem epidemii, w trosce o Państwa bezpieczeństwo i zdrowie, przedłużamy wyjątkowy sposób działania galerii do odwołania. Jak zawsze, będziemy na bieżąco reagować na rozwój sytuacji i stosować się do wszystkich nowych zaleceń. O wszystkich zmianach będziemy informować Państwa za pośrednictwem naszej strony oraz mediów społecznościowych.

Rozumiejąc, jak ważną rolę w czasach kryzysu pełni sztuka, pragniemy nadal oferować Państwu jak najlepszą ofertą aukcyjną i możliwość zakupu dzieł artystów z oferty galeryjnej. Musimy jednak wprowadzić kilka istotnych modyfikacji w naszym systemie działania:

1. Godziny otwarcia galerii:

📍 Od dnia 30.04. galerię można odwiedzić po wcześniejszym umówieniu się. W tym celu zapraszamy do kontaktu telefonicznego pod numerem: 796 798 853 lub 537 798 853.

2. Terminy aukcji:

📍 Daty zaplanowanych na kwiecień i maj aukcji nie ulegają zmianie:

📍 36. Aukcja Sztuki Młodej odbędzie się 29 kwietnia 2020 r., o godz. 19.30  ZOBACZ KATALOG

📍 Aukcja Charytatywna w Teatrze 6. piętro odbędzie się 6 maja 2020 r., o godz. 19.30 ZOBACZ KATALOG

📍 4. Aukcja z cyklu „Wnętrze Sztuki” odbędzie się 13 maja 2020 r. o godz.: 19.30. ZOBACZ KATALOG

📍 Wszystkie powyższe aukcje odbędą się wyłącznie w systemie zdalnym, bez obecności licytujących na sali. Zachęcamy do rejestracji na platformie OneBid oraz składania zleceń za pośrednictwem naszej strony lub bezpośrednio, kontaktując się z nami telefonicznie i mailowo.

📍 Przypominamy również, że każda z naszych aukcji poprzedzona jest wystawą przedaukcyjną. Wszystkie obiekty z katalogu można oglądać na żywo, po wcześniejszym umówieniu się, lub on-line – za pomocą Wirtualnych Spacerów.

Pomimo trudnej sytuacji, pozostajemy, niezmiennie, do Państwa dyspozycji. Zachęcamy do kontaktu telefonicznego, mailowego oraz śledzenia naszych mediów społecznościowych. Życzymy Państwu dużo zdrowia i spokoju!

pozdrawiamy,

zespół Pragalerii

            Ciężko jest mi określić moment, w którym zaczyna się proces twórczy. Cały czas w myślach przewijają mi się obrazy i zdarzenia. Podczas rozmów zapamiętuję poszczególne słowa, które rozbrzmiewają w głowie nieustannie, dopóki ich nie zmaterializuję na płótnie bądź graficznej matrycy. Zapamiętuję spojrzenia, gesty, ale przede wszystkim – dotyk. W erotycznych kompozycjach Eweliny Kołakowskiej, tych malarskich jak również graficznych, odnajdziemy niesłychanie subtelną opowieść o ludzkiej cielesności, o potrzebie fizycznego kontaktu dwóch ciał, o szerokim spektrum różnych reakcji (zarówno fizycznych jak i emocjonalnych) na dotyk. To właśnie ten zmysł zajmuje niezmiennie centralne miejsce w jej twórczości.

Ewelina Kołakowska w swoich, konsekwentnie pozbawionych koloru, obrazach i grafikach przedstawia ciała w procesie, ciała w relacjach, drżące z podniecenia i rozkoszy, naprężone, spięte lub wiotkie, bezwładne, unoszone w górę przez czyjeś silne ręce, splątane ze sobą wszystkimi członkami tak ściśle, że tworzą nowe, autonomiczne, zagadkowe hybrydy. Przedstawiane przez nią korpusy najczęściej pozostają anonimowe. Jeśli jednak w obrazie pojawiają się twarze, to niemal zawsze są to oblicza wykrzywione w grymasie podniecenia, bólu lub lęku. Męskie, żylaste dłonie ściskają delikatną, miękką, kobiecą skórę. Ręce splatają się z nogami, skóra ściśle przylega do skóry. Ciało, kreowane przez Ewelinę Kołakowską, łaknie dotyku, pragnie być głaskane, uciskane, pieszczone. Swoje spełnienie odnajduje dopiero wtedy, gdy znajdzie się w fizycznej unii z innym ciałem lub ciałami.

Ewelina Kołakowska jest przede wszystkim graficzką – z wykształcenia i pasji.  W 2018 roku obroniła z wyróżnieniem dyplom magisterski w pracowni grafiki warsztatowej prof. Bogumiły Pręgowskiej i dr hab. Marka Zajko na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pomimo tego, często wykorzystuje również środki, jakie daje artyście malarstwo, by opowiadać historie o erotycznym napięciu, które powstaje pomiędzy dwojgiem ludzi. W swoich płótnach, podobnie jak w przypadku prac powstałych w technikach intaglio, buduje formę dzieła w oparciu o kontrasty. Biel ciała ostro odcina się od smolistej czerni tła. Ciemne postacie, zawieszone w bieli i szarości, skupiają na sobie całą uwagę widza. Zdarza się, że w obrębie jednej kompozycji artystka drobiazgowo opracowuje detal jednej dłoni, z prawdziwą wirtuozerią rzeźbi żyły i zmarszczki, podczas gdy druga ręka, o szkicowo zarysowanych konturach, pozostaje nieukończona, zupełnie jakby ciało traciło swoją namacalność i fizyczność w momencie uniesienia. Między innymi takie właśnie zabiegi formalne powodują, iż prace Eweliny Kołakowskiej pełne są dramatyzmu, urzekają zmysłowością, kipią od emocji.

Jest rzeczą niezwykłą, że pomimo surowej, ograniczonej palety barwnej, w pracach artystki odnajdujemy tak szerokie spektrum emocji i uczuć. W jej obrazach pożądanie sąsiaduje z obrzydzeniem, obietnica poczęcia nowego życia ze śmiercią, miłość wiąże się zawsze z odrzuceniem i samotnością, oczekiwaniu na moment spełnienia towarzyszy niewytłumaczalny lęk i niepokój. Ból jest przyjemny. Przyjemność – tak intensywna, że sprawia ból. Choć w swoich kompozycjach erotycznych Ewelina Kołakowska czasem znajduje się niebezpiecznie blisko cienkiej linii oddzielającej erotykę od pornografii, to jednak nigdy jej nie przekracza. Dzięki temu, unikając dosłowności, jest w stanie w tak kuszący sposób opowiadać o elektryzującym napięciu, które pojawia się w miejscu zetknięcia dwóch naskórków.

Marcin Krajewski

 

Zawsze zaczyna się tak samo. Najpierw siedzę i myślę, potem wstaję i chodzę po pokoju, czytam, przesiadam się, przeglądam swój zeszyt z wycinankami. Czasem kartkuję książkę, przyklejam do siebie tekturki, bywa, że odchodzę i zajmuję się czymś zupełnie innym. Przede wszystkim jednak – układam rzeczy. Przerzucam zdjęcia, rozmieszczam elementy, patrzę jak powstają barwne zbiory, rodzą się przypadkowe kompozycje, czasem nagle myślę – to jest właśnie to!

Magdalena Daniec tworzy w sposób intuicyjny. Jej malarstwo, choć może się to wydawać w pierwszej chwili zaskakujące, nie powinno być postrzegane w kategoriach sztuki abstrakcyjnej. Tam, gdzie inni artyści koncentrują się na, często zimnym, matematycznym, przedstawieniu układów plam, linii i kształtów – Magdalena Daniec oddaje głos uczuciom, wspomnieniom i zmysłom. W swoich płótnach, często już post factum, malarka odnajduje pejzaże z przeszłości – a może raczej – odczucia, doznania, jakie wywołało w niej zetknięcie się z danym miejscem. Stojąc przed gotowym obrazem, dostrzega w nim, czasem ku swojemu zaskoczeniu, ślady emocji i wrażeń zmysłowych z przeszłości, reminescencje zapachu i dotyku sprzed miesięcy i lat, krajobrazy, które drzemią pod jej powiekami. Co jednak istotne, w swoich płótnach nigdy nie przedstawia natury w sposób dosłowny, lecz raczej jej znaki. Gdy myśli o deszczu, maluje ślady pozostawione na ziemi przez ciężkie, spadające krople. Sama doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej malarstwo, bardzo osobiste, może jawić się widzowi jako hermetyczne. Nie chce jednak narzucać odbiorcy jedynej i słusznej interpretacji dzieła. Zamiast tego – sugeruje, zostawia subtelne wskazówki i nieoczywiste tropy interpretacyjne w postaci tytułów oraz gotowych, wklejonych, kolażowych elementów, które z czasem stały się centralnym, najważniejszym elementem obrazu.

Trudno dokładnie stwierdzić, w którym momencie „obiekt znaleziony” stał się tak ważny dla Magdaleny Daniec. Początkowo artystka, którą praktycznie od zawsze fascynowały stare fotografie, próbowała przenosić zdjęcia z albumu na płótno przy pomocy pędzla i farby. Szybko poczuła jednak, że kryje się w tym fałsz. Nie musi przecież od nowa malować tego, co już jest gotowe, co zawiera w sobie ładunek emocjonalny, czyjeś wytarte wspomnienia. Malować należy uczucia, jakie przedmiot w nas wzbudza, nie zaś odwzorowywać jego formę. W kolejnych latach, w obręb kompozycji, coraz śmielej wprowadzała szeroką gamę różnych przedmiotów. W jej obrazach zaczęły pojawiać się fragmenty listów, pożółkłe strony z zeszytu, papierek, na którym został odcisk kubka z kawą jej męża, okładka notatnika dziadka a nawet blacha od tortownicy. Co niezwykle istotne, wszystkie te przedmioty, po włączeniu w obszar formy i imago dzieła, zaczynają ulegać twórczym przekształceniom. Magdalena Daniec nie pragnie bowiem rekonstruować przeszłości, opowiadać widzowi dawnych historii o ludziach, których często już z nami nie ma. Dzięki umieszczeniu gotowych obiektów w zupełnie nowatorskich kontekstach malarskich, artystka tworzy nowe narracje, snuje bardzo współczesne, choć jednocześnie niezwykle intymne, opowieści.

– Marcin Krajewski

Malarstwo Jana Szczepkowskiego uwodzi na wiele sposobów. Jego obrazy zachwycają nas swoim materialnym pięknem, podniecają zmysłowością tematu, frapują zagadkową treścią. Szczególny podziw budzi u odbiorcy zamiłowanie artysty do klasycznego rysunku, jego przywiązanie do pracy nad warsztatem oraz, przede wszystkim, niezwykle rozbudowany system teoretyczny, wypełniony cytatami z dzieł kultury, odniesieniami historycznymi i inspiracjami wizualnymi, który stoi za każdym jego dziełem.

Świat erotyki stanowi dla Jana Szczepkowskiego jedno z najważniejszych źródeł inspiracji. W swoich dwóch obszernych cyklach: „The Night Pictures” oraz „Vesper”, złożonych z niewielkich prac olejnych na papierze, przedstawia kolekcję niesłychanie zmysłowych aktów. Artysta tworzy drobne cacka, jakby średniowieczne, pieczołowicie wykonane miniatury, których tematyka jednak daleka jest od rygoryzmu moralnego Wieków Średnich. Przedstawione na czarnym, mrocznym tle postacie, zarówno kobiecie jak i męskie, najczęściej pozbawione są charakterystycznych cech fizjonomii, które umożliwiły by ich konkretne rozpoznanie. Figury stoją tyłem, ich twarze pozostają niedokończone lub zasłonięte przed widzem. Ich pozy – naturalne, nieskrępowane, czasem nawet – wyuzdane. Dzięki tym zabiegom formalnym, widz wciela się w rolę podglądacza, perwersyjnego miłośnika voyeryzmu, który, zachęcony przez artystę, zagląda przez dziurkę od klucza do najbardziej intymnej sfery portretowanych osób. Pojawia się tu również, częsty w twórczości Szczepkowskiego, element dominacji. Nagie, delikatne ciała są całkowicie bezbronne wobec naruszającego ich prywatność, wścibskiego spojrzenia. W pewnym sensie – stają się przedmiotami, a nie podmiotami. Widz, poprzez akt obserwacji, zyskuje nad nimi szczególny rodzaj władzy.

W swojej twórczości Jan Szczepkowski nigdy nie uznawał półśrodków. Dotyczy to również formatów płócien, na których powstają jego kompozycje. Oprócz olejnych miniatur na papierze, artysta najczęściej tworzy monumentalne, budzące podziw swoim rozmachem, kompozycje malarskie. Podczas prac nad tymi obrazami, zmienia się w Taumaturga, Magika, Kreatora Nowych Światów, który sięga do kultury wizualnej pierwszego półwiecza XX wieku (używając jako inspiracji starych, przedwojennych fotografii czy reklam z lat ’50), wybiera z niej wyłącznie interesującego go fragmenty, a następnie, w akcie kreacji nowej rzeczywistości malarskiej, łączy je ze sobą od nowa na powierzchni płótna w zaskakujący, pozornie absurdalny sposób. Tworzy tajemnicze, surrealne uniwersum pełne nowych, ukrytych znaczeń. Na wielkich, jasnych, płótnach powstają misterne konstrukcje, chwiejne piramidy spiętrzonych przedmiotów oraz figur ludzkich. Przedstawione postacie, coraz częściej umieszczane w otoczeniu natury, wystylizowane są na ogół w duchu lat ’50. Jednak sceneria, umieszczona za ich plecami, przywołuje na myśl silne skojarzenia z malarstwem pejzażowym końcówki XVIII i początku XIX wieku. Zdarza się również, że Szczepkowski, jakby podążając śladami Duchampa, wybiera banalne przedmioty codziennego użytku, wyrywa je ze znanego nam kontekstu, niszczy ich ustaloną funkcjonalność i, wreszcie, umieszcza je w obrębie kompozycji w zaskakujących, absurdalnych zestawieniach. Pomieszanie stylów i epok, skomplikowane układy ludzkich postaci bez twarzy, trywialne przedmioty, pozbawione swojej funkcjonalności – to wszystko wzbudza w nas lęk, niepokój, choć sami nie do końca rozumiemy, czemu odczuwamy dyskomfort. Obrazy Jana Szczepkowskiego idealnie realizują freudowski termin „Unheimlich” (Niesamowite).

Dobre malarstwo to takie, które zadaje widzowi pytania, ale nigdy nie udziela prostych odpowiedzi. Obraz może nas zwodzić, pobudzać do myślenia, niepokoić, wzbudzać w nas radość, czasem nawet drażnić lub brzydzić. Nigdy nie powinien jednak być dla widza otwartą księgą. Wie o tym doskonale Jan Szczepkowski, malarz, którego całe, ogromne, malarskie oeuvre przepełnione jest atmosferą tajemniczości i niedopowiedzenia. Jak sam mówi: Lubię tajemnice. Zagadki pociągają mnie bardziej niż ich rozwiązania. Każdy z moich obrazów powstał z inspiracji osobliwym układem postaci i przedmiotów. To zawsze jest początek nowej, jeszcze nie odkrytej historii, która powoli objawia się na płótnie. Nie sądzę, abym sam mógł poznać ją i zrozumieć do końca. Czasami wydaje mi się, że prawdziwą przyjemność z malarstwa możemy czerpać tylko wtedy, gdy oprzemy się pokusie rozszyfrowania każdej tajemnicy.

Marcin Krajewski

Skoro dziś wtorek, to oznacza tylko jedno! Prezentację kolejnego twórcy w cyklu „Artysta Tygodnia”. Najbliższy czas będzie należał do Bogdana Korczowskiego oraz jego obrazów i grafik. W katalogu, w formacie PDF, możecie Państwo znaleźć prace pochodzące z pięciu cykli malarski, z których pierwszy „Listy”, został rozpoczęty jeszcze w latach 80. XX w. Zachęcamy do pobrania katalogu i zapoznania się z twórczością krakowianina, który od lat mieszka i pracuje w Paryżu oraz do lektury krótkiego tekstu na temat inspiracji autora.

KATALOG W PDF: POBIERZ

WIRTUALNY SPACER PO WYSTAWIE

Oferta Galeryjna: ZOBACZ

 

Tytuły płócien i cyklów malarskich Bogdana Korczowskiego nie są przypadkowe. Jego obrazy, mimo że na pozór abstrakcyjne, składają się z wielu drobnych elementów o cechach symbolicznych. Są zapisem przeżyć, przemyśleń i podróży artysty: zarówno tych fizycznych jak i duchowych. Właśnie dlatego sztukę malarza określa się niekiedy mianem abstrakcjonizmu symbolicznego. Katalog ten jest zaproszeniem do wspólnej drogi po twórczości artysty. Warto jednak zacząć od początku: od 1980 roku i Listów.

Kto dziś jeszcze pisze listy? Nie w pośpiechu wysyłane e-maile, nie te formalne, otrzymywane z urzędów, banków i firm? Kto jeszcze prowadzi korespondencję, odręcznie kaligrafowaną, przemyślaną? Kto dzieli się z drugim człowiekiem swoimi rozważaniami, tajemnicami czy też dyskutuje na poruszające go tematy? Jedną z możliwych odpowiedzi może być artysta – Bogdan Korczowski. Twórca od 1980 roku prowadzi korespondencję -rzeczywistą lub wyimaginowaną. W każdym ze swoich obrazów, nie tylko z cyklu „Ecriture”, wysyła artystyczne wiadomości: do Płocka, do Kazimierza Malewicza, do Tadeusza Kantora, do Ciebie. W zamian, prosi odbiorcę o respons w postaci przeżycia artystycznego. Jego listy są spisane na płótnie, pełne prostych piktogramów, ideogramów, znaków. Jakie jest ich znaczenie, czy są symbolami? To zależy już tylko od widza.

Symbole różnią się od piktogramu, ideogramu lub znaku tym, że posiadają dodatkowe, ukryte znaczenie. Warto mieć to w pamięci, przyglądając się kolejnym płótnom artysty i ich tytułom. Galilée (Galilea), to miejsce cudu w Kanie Galilejskiej, ale równocześnie część żydowskiego państwa Heroda Antypasa. Symbolem tej ziemi mogłaby być: ryba, krzyż jak również gwiazda Dawida, sprowadzona przez malarza do czytelnego, a zarazem prostego znaku „X” lub heksagramu. Odwołując się do pierwszych słów Biblii, które mówią: „Na początku było słowo”, można pokusić się o trawestację: „Na początku był piktogram” – czyli prosty rysunek, któremu artysta nadał znaczenie podstawowe, a następnie symboliczne. Poziom, na jakim zostanie odczytana wiadomość od Bogdana Korczowskiego, zależy wyłącznie od wiedzy, doświadczenia i skojarzeń odbiorcy.

Bogdan Korczowski jest niezwykle mocno związany ze swoim rodzinnym miastem, Krakowem, które opisuje w następujących słowach: „Urodziłem się w Środkowej Europie, pochodzę z małego kontynentu wielu kultur”. To miejsce, w którym od wieków współistnieją w harmonii ze sobą różne kultury i społeczności. Tu mieszkał i pracował jeden z najbardziej wszechstronnych polskich twórców, podziwiany przez Korczowskiego malarz, autor tekstów i sztuk teatralnych oraz performer: Tadeusz Kantor. Sam Bogdan Korczowski uważa Kraków za miasto kosmopolityczne. Niemniej jednak świat, który nas otacza, nasza mała ojczyzna, jest tylko niewielkim wycinkiem kosmosu, zobrazowanym przez artystę w cyklu płócien Orbium Coelestium. Pierwszym człowiekiem, który dokładnie, systematycznie i analitycznie zbadał przestrzeń kosmiczną, a potem spisał swoje spostrzeżenia i wnioski, był Mikołaj Kopernik. W 1533 roku został ukończony rękopis jego rewolucyjnego dzieła: „De revolutionibus orbium coelestium”. Sfery niebieskie są również przedmiotem zainteresowania Bogdana Korczowskiego. To temat wielokrotnie podejmowany i analizowany w jego obrazach, na których znajdują się koła lub jego wycinki. Znów możemy zatem oglądać obiekty uproszczone do łatwo rozpoznawalnego znaku, najczęściej przedstawianego w żółtawych, ugrowych barwach. Czy i tym razem jest to polemika z Mikołajem Kopernikiem, jak w przypadku Listów do Kazimierza Malewicza, czy też próba zgłębienia zasad rządzących światem, państwem, miastem? Zasad, z jarzma których nawet erudyta nie jest w stanie się wyzwolić?

Co zatem zrobić? Może warto podążyć śladami wielkich odkrywców i, jak Marco Polo, na nowo zdefiniować otaczający nas świat? Na podstawie dzienników tego weneckiego kupca, żyjącego w latach 1254-1324, zostało spisane pierwsze „Opisanie świata”. Oglądając obrazy Bogdana Korczowskiego, można mieć wrażenie, że stanowią one zapis wewnętrznej podróży artysty, są jego własnym dziełem życia – opisaniem otaczającej go rzeczywistości. Podróże kształcą. Doświadczył tego Marco Polo, doświadczali również szlachcice odbywający peregrynacje naukowe i przywożący z nich tomy zapisanych przez siebie diariuszy. Ciekawym przykładem takich dzienników mogą być na przykład zapiski z podróży do Ziemi Świętej i Egiptu, odbytej w latach 1582-1584 przez Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła.

Tak jak Marco Polo dotarł do Chin, tak Bogdan Korczowski, w kolejnych dziełach, zmierza w stronę wschodnich kultur, szczególnie zaś w kierunku buddyzmu, o czym mogą świadczyć płótna zatytułowane NAMMYO. Praktyki buddyjskie, zdefiniowane w 1253 roku, mówią, że „Namu” oznacza poświęcenie, a „Myōhō” – prawo mistyczne. Czas zatem na podróż duchową, z której również warto wysłać wspomniany list: przemyślany, starannie spisany lub, jak to robi artysta, namalowany. Ostatecznie jednak, dzięki sztuce, Bogdan Korczowski powraca z każdej podróży do swojego siedliska. I nie jest ważne, czy będzie nim Kraków, Paryż czy Nowy Jork. Jak bowiem twierdził Tadeusz Kantor: „Moim DOMEM było i jest moje dzieło”.

Zespół Pragalerii

Dziś wtorek, a to oznacza, że mamy przyjemność przedstawić kolejną odsłonę naszego nowego cyklu „Artysta Tygodnia”. Najbliższe dni spędzimy z malarską twórczością Piotra Worońca juniora! Serdecznie zapraszamy do lektury katalogu PDF, w którym znaleźć można, oprócz reprodukcji prac artysty, również tekst kuratorski podsumowujący jego dotychczasową działalność artystyczną. Zachęcamy również do śledzenia naszych mediów społecznościowych, w których codziennie prezentować będziemy jeden z obrazów Piotra Worońca juniora!

Katalog PDF: POBIERZ

Oferta Galeryjna: PIOTR WORONIEC JR

Artystyczna twórczość Piotra Worońca juniora wykazuje silne cechy autotematyzmu. Artysta, zafascynowany materią, prowadzi dialog z medium w którym pracuje, stosuje strategie, mające na celu twórcze przekształcanie i przekraczanie granic malarstwa. Swoje kompozycje już od lat tworzy głównie na ciężkich, drewnianych płytach, samodzielnie przygotowuje grunty, aby uzyskać charakterystyczną fakturę, farby nakłada szpachlą (o której sam mówi, że jest jego ulubionym narzędziem malarskim), wprowadza w obręb przedstawienia obiekty znalezione (takie jak fragmenty kart bibliotecznych, porzucone notatki z zeszytu, koperty, a nawet tkaniny), czasem nawet, w akcie absolutnego zerwania z dwuwymiarowością malarstwa, pokrywa farbą samodzielnie wykonane kubiki. Konsekwencją zainteresowania twórcy nieklasycznymi, nietradycyjnymi rozwiązaniami malarskimi, stało się również wypracowanie przez niego charakterystycznego języka, którym opisuje swoje działania artystyczne. Obrazy nazywa „malaturami”, proces ich powstawania: „modelowaniem”.

Kompozycja malatur Piotra Worońca juniora oparta jest na podziałach i kontrastach. Czasem (jak np. w cyklu „Multiplikacje) zestawia ze sobą niewielkie, osobne prace (wykonane na płótnach lub kartonach), przymocowuje je jedna do drugiej, tak, że wspólnie tworzą jeden, zunifikowany malarski organizm, choć podzielony na liczne komórki. Kiedy indziej, na gładko opracowaną powierzchnię malarską nakłada geometryczne kształty, otoczone mistrzowsko opracowanym cieniem, który sprawia, że oko odbiorcy zaczyna postrzegać je jako obiekty trójwymiarowe. Często stosowanym przez Worońca zabiegiem jest warstwowe nakładanie farb o różnych barwach i temperaturach. Następnie, używając m.in. papieru ściernego, malarz odsłania, w sposób selektywny, zakryte wcześniej plamy koloru, uzyskując w nowatorski sposób kontrasty barw ciepłych i zimnych, jasnych i ciepłych, ostrych i zgaszonych. W swoich malaturach zdarza mu się nawet łączyć dwa, zupełnie odmienne sposoby malowania: w pierwszej fazie tworzy emocjonalne malarstwo gestu, wywiedzione z amerykańskiego ekspresjonizmu abstrakcyjnego (action painting), które następnie uspokaja, porządkuje i koryguje poprzez niemal mechaniczne rozprowadzenie masy szpachlowej. To właśnie kontrasty i podziały jego prac, uzyskiwane dzięki użyciu nowatorskich sposobów kształtowania formy, powodują, że w jego malaturach odnajdujemy, pomimo pozornego spokoju, pełną paletę emocji, szczególny liryzm i charakterystyczne, jakby zamrożone, napięcie.

W malarstwie, Piotr Woroniec jr poszukuje prawdy, jak największej prostoty, ucieka od wszelkiej sztuczności i patetyzmu. Właśnie dlatego, tak ważny jest dla niego fizyczny kontakt z materią, w której pracuje, jak również użycie nieklasycznych, technicznych i budowlanych narzędzi i materiałów. Samego siebie postrzega jako reżysera, który aranżuje dzieło. Uważa, że malować można „wszystkim po wszystkim”. Nie dajmy się jednak zwieść! Choć artysta tworzy sztukę abstrakcyjną – bo język figuracji jest w jego przekonaniu zbyt ubogi, by przedstawić chociażby ludzkie stany emocjonalne, to jednak jego malatury pozostają silnie zakorzenione w rzeczywistości, która go otacza. Piotr Woroniec junior czerpie inspiracje z dawnego malarstwa, kontaktu ze zjawiskami naturalnymi i wytworami kultury, analizuje uczucia, jakie ten kontakt w nim wzbudza, a następnie tworzy nową rzeczywistość, w której realne obiekty, wydarzenia i emocje przestawia za pomocą znaków, barw i kształtów geometrycznych. To jego prywatne, malarskie „Modele Zastępcze”.