Pragaleria – Galeria na Pradze

Pragaleria

Stalowa 3, Warszawa

 

Zawsze zaczyna się tak samo. Najpierw siedzę i myślę, potem wstaję i chodzę po pokoju, czytam, przesiadam się, przeglądam swój zeszyt z wycinankami. Czasem kartkuję książkę, przyklejam do siebie tekturki, bywa, że odchodzę i zajmuję się czymś zupełnie innym. Przede wszystkim jednak – układam rzeczy. Przerzucam zdjęcia, rozmieszczam elementy, patrzę jak powstają barwne zbiory, rodzą się przypadkowe kompozycje, czasem nagle myślę – to jest właśnie to!

Magdalena Daniec tworzy w sposób intuicyjny. Jej malarstwo, choć może się to wydawać w pierwszej chwili zaskakujące, nie powinno być postrzegane w kategoriach sztuki abstrakcyjnej. Tam, gdzie inni artyści koncentrują się na, często zimnym, matematycznym, przedstawieniu układów plam, linii i kształtów – Magdalena Daniec oddaje głos uczuciom, wspomnieniom i zmysłom. W swoich płótnach, często już post factum, malarka odnajduje pejzaże z przeszłości – a może raczej – odczucia, doznania, jakie wywołało w niej zetknięcie się z danym miejscem. Stojąc przed gotowym obrazem, dostrzega w nim, czasem ku swojemu zaskoczeniu, ślady emocji i wrażeń zmysłowych z przeszłości, reminescencje zapachu i dotyku sprzed miesięcy i lat, krajobrazy, które drzemią pod jej powiekami. Co jednak istotne, w swoich płótnach nigdy nie przedstawia natury w sposób dosłowny, lecz raczej jej znaki. Gdy myśli o deszczu, maluje ślady pozostawione na ziemi przez ciężkie, spadające krople. Sama doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej malarstwo, bardzo osobiste, może jawić się widzowi jako hermetyczne. Nie chce jednak narzucać odbiorcy jedynej i słusznej interpretacji dzieła. Zamiast tego – sugeruje, zostawia subtelne wskazówki i nieoczywiste tropy interpretacyjne w postaci tytułów oraz gotowych, wklejonych, kolażowych elementów, które z czasem stały się centralnym, najważniejszym elementem obrazu.

Trudno dokładnie stwierdzić, w którym momencie „obiekt znaleziony” stał się tak ważny dla Magdaleny Daniec. Początkowo artystka, którą praktycznie od zawsze fascynowały stare fotografie, próbowała przenosić zdjęcia z albumu na płótno przy pomocy pędzla i farby. Szybko poczuła jednak, że kryje się w tym fałsz. Nie musi przecież od nowa malować tego, co już jest gotowe, co zawiera w sobie ładunek emocjonalny, czyjeś wytarte wspomnienia. Malować należy uczucia, jakie przedmiot w nas wzbudza, nie zaś odwzorowywać jego formę. W kolejnych latach, w obręb kompozycji, coraz śmielej wprowadzała szeroką gamę różnych przedmiotów. W jej obrazach zaczęły pojawiać się fragmenty listów, pożółkłe strony z zeszytu, papierek, na którym został odcisk kubka z kawą jej męża, okładka notatnika dziadka a nawet blacha od tortownicy. Co niezwykle istotne, wszystkie te przedmioty, po włączeniu w obszar formy i imago dzieła, zaczynają ulegać twórczym przekształceniom. Magdalena Daniec nie pragnie bowiem rekonstruować przeszłości, opowiadać widzowi dawnych historii o ludziach, których często już z nami nie ma. Dzięki umieszczeniu gotowych obiektów w zupełnie nowatorskich kontekstach malarskich, artystka tworzy nowe narracje, snuje bardzo współczesne, choć jednocześnie niezwykle intymne, opowieści.

– Marcin Krajewski

Malarstwo Jana Szczepkowskiego uwodzi na wiele sposobów. Jego obrazy zachwycają nas swoim materialnym pięknem, podniecają zmysłowością tematu, frapują zagadkową treścią. Szczególny podziw budzi u odbiorcy zamiłowanie artysty do klasycznego rysunku, jego przywiązanie do pracy nad warsztatem oraz, przede wszystkim, niezwykle rozbudowany system teoretyczny, wypełniony cytatami z dzieł kultury, odniesieniami historycznymi i inspiracjami wizualnymi, który stoi za każdym jego dziełem.

Świat erotyki stanowi dla Jana Szczepkowskiego jedno z najważniejszych źródeł inspiracji. W swoich dwóch obszernych cyklach: „The Night Pictures” oraz „Vesper”, złożonych z niewielkich prac olejnych na papierze, przedstawia kolekcję niesłychanie zmysłowych aktów. Artysta tworzy drobne cacka, jakby średniowieczne, pieczołowicie wykonane miniatury, których tematyka jednak daleka jest od rygoryzmu moralnego Wieków Średnich. Przedstawione na czarnym, mrocznym tle postacie, zarówno kobiecie jak i męskie, najczęściej pozbawione są charakterystycznych cech fizjonomii, które umożliwiły by ich konkretne rozpoznanie. Figury stoją tyłem, ich twarze pozostają niedokończone lub zasłonięte przed widzem. Ich pozy – naturalne, nieskrępowane, czasem nawet – wyuzdane. Dzięki tym zabiegom formalnym, widz wciela się w rolę podglądacza, perwersyjnego miłośnika voyeryzmu, który, zachęcony przez artystę, zagląda przez dziurkę od klucza do najbardziej intymnej sfery portretowanych osób. Pojawia się tu również, częsty w twórczości Szczepkowskiego, element dominacji. Nagie, delikatne ciała są całkowicie bezbronne wobec naruszającego ich prywatność, wścibskiego spojrzenia. W pewnym sensie – stają się przedmiotami, a nie podmiotami. Widz, poprzez akt obserwacji, zyskuje nad nimi szczególny rodzaj władzy.

W swojej twórczości Jan Szczepkowski nigdy nie uznawał półśrodków. Dotyczy to również formatów płócien, na których powstają jego kompozycje. Oprócz olejnych miniatur na papierze, artysta najczęściej tworzy monumentalne, budzące podziw swoim rozmachem, kompozycje malarskie. Podczas prac nad tymi obrazami, zmienia się w Taumaturga, Magika, Kreatora Nowych Światów, który sięga do kultury wizualnej pierwszego półwiecza XX wieku (używając jako inspiracji starych, przedwojennych fotografii czy reklam z lat ’50), wybiera z niej wyłącznie interesującego go fragmenty, a następnie, w akcie kreacji nowej rzeczywistości malarskiej, łączy je ze sobą od nowa na powierzchni płótna w zaskakujący, pozornie absurdalny sposób. Tworzy tajemnicze, surrealne uniwersum pełne nowych, ukrytych znaczeń. Na wielkich, jasnych, płótnach powstają misterne konstrukcje, chwiejne piramidy spiętrzonych przedmiotów oraz figur ludzkich. Przedstawione postacie, coraz częściej umieszczane w otoczeniu natury, wystylizowane są na ogół w duchu lat ’50. Jednak sceneria, umieszczona za ich plecami, przywołuje na myśl silne skojarzenia z malarstwem pejzażowym końcówki XVIII i początku XIX wieku. Zdarza się również, że Szczepkowski, jakby podążając śladami Duchampa, wybiera banalne przedmioty codziennego użytku, wyrywa je ze znanego nam kontekstu, niszczy ich ustaloną funkcjonalność i, wreszcie, umieszcza je w obrębie kompozycji w zaskakujących, absurdalnych zestawieniach. Pomieszanie stylów i epok, skomplikowane układy ludzkich postaci bez twarzy, trywialne przedmioty, pozbawione swojej funkcjonalności – to wszystko wzbudza w nas lęk, niepokój, choć sami nie do końca rozumiemy, czemu odczuwamy dyskomfort. Obrazy Jana Szczepkowskiego idealnie realizują freudowski termin „Unheimlich” (Niesamowite).

Dobre malarstwo to takie, które zadaje widzowi pytania, ale nigdy nie udziela prostych odpowiedzi. Obraz może nas zwodzić, pobudzać do myślenia, niepokoić, wzbudzać w nas radość, czasem nawet drażnić lub brzydzić. Nigdy nie powinien jednak być dla widza otwartą księgą. Wie o tym doskonale Jan Szczepkowski, malarz, którego całe, ogromne, malarskie oeuvre przepełnione jest atmosferą tajemniczości i niedopowiedzenia. Jak sam mówi: Lubię tajemnice. Zagadki pociągają mnie bardziej niż ich rozwiązania. Każdy z moich obrazów powstał z inspiracji osobliwym układem postaci i przedmiotów. To zawsze jest początek nowej, jeszcze nie odkrytej historii, która powoli objawia się na płótnie. Nie sądzę, abym sam mógł poznać ją i zrozumieć do końca. Czasami wydaje mi się, że prawdziwą przyjemność z malarstwa możemy czerpać tylko wtedy, gdy oprzemy się pokusie rozszyfrowania każdej tajemnicy.

Marcin Krajewski

Skoro dziś wtorek, to oznacza tylko jedno! Prezentację kolejnego twórcy w cyklu „Artysta Tygodnia”. Najbliższy czas będzie należał do Bogdana Korczowskiego oraz jego obrazów i grafik. W katalogu, w formacie PDF, możecie Państwo znaleźć prace pochodzące z pięciu cykli malarski, z których pierwszy „Listy”, został rozpoczęty jeszcze w latach 80. XX w. Zachęcamy do pobrania katalogu i zapoznania się z twórczością krakowianina, który od lat mieszka i pracuje w Paryżu oraz do lektury krótkiego tekstu na temat inspiracji autora.

KATALOG W PDF: POBIERZ

WIRTUALNY SPACER PO WYSTAWIE

Oferta Galeryjna: ZOBACZ

 

Tytuły płócien i cyklów malarskich Bogdana Korczowskiego nie są przypadkowe. Jego obrazy, mimo że na pozór abstrakcyjne, składają się z wielu drobnych elementów o cechach symbolicznych. Są zapisem przeżyć, przemyśleń i podróży artysty: zarówno tych fizycznych jak i duchowych. Właśnie dlatego sztukę malarza określa się niekiedy mianem abstrakcjonizmu symbolicznego. Katalog ten jest zaproszeniem do wspólnej drogi po twórczości artysty. Warto jednak zacząć od początku: od 1980 roku i Listów.

Kto dziś jeszcze pisze listy? Nie w pośpiechu wysyłane e-maile, nie te formalne, otrzymywane z urzędów, banków i firm? Kto jeszcze prowadzi korespondencję, odręcznie kaligrafowaną, przemyślaną? Kto dzieli się z drugim człowiekiem swoimi rozważaniami, tajemnicami czy też dyskutuje na poruszające go tematy? Jedną z możliwych odpowiedzi może być artysta – Bogdan Korczowski. Twórca od 1980 roku prowadzi korespondencję -rzeczywistą lub wyimaginowaną. W każdym ze swoich obrazów, nie tylko z cyklu „Ecriture”, wysyła artystyczne wiadomości: do Płocka, do Kazimierza Malewicza, do Tadeusza Kantora, do Ciebie. W zamian, prosi odbiorcę o respons w postaci przeżycia artystycznego. Jego listy są spisane na płótnie, pełne prostych piktogramów, ideogramów, znaków. Jakie jest ich znaczenie, czy są symbolami? To zależy już tylko od widza.

Symbole różnią się od piktogramu, ideogramu lub znaku tym, że posiadają dodatkowe, ukryte znaczenie. Warto mieć to w pamięci, przyglądając się kolejnym płótnom artysty i ich tytułom. Galilée (Galilea), to miejsce cudu w Kanie Galilejskiej, ale równocześnie część żydowskiego państwa Heroda Antypasa. Symbolem tej ziemi mogłaby być: ryba, krzyż jak również gwiazda Dawida, sprowadzona przez malarza do czytelnego, a zarazem prostego znaku „X” lub heksagramu. Odwołując się do pierwszych słów Biblii, które mówią: „Na początku było słowo”, można pokusić się o trawestację: „Na początku był piktogram” – czyli prosty rysunek, któremu artysta nadał znaczenie podstawowe, a następnie symboliczne. Poziom, na jakim zostanie odczytana wiadomość od Bogdana Korczowskiego, zależy wyłącznie od wiedzy, doświadczenia i skojarzeń odbiorcy.

Bogdan Korczowski jest niezwykle mocno związany ze swoim rodzinnym miastem, Krakowem, które opisuje w następujących słowach: „Urodziłem się w Środkowej Europie, pochodzę z małego kontynentu wielu kultur”. To miejsce, w którym od wieków współistnieją w harmonii ze sobą różne kultury i społeczności. Tu mieszkał i pracował jeden z najbardziej wszechstronnych polskich twórców, podziwiany przez Korczowskiego malarz, autor tekstów i sztuk teatralnych oraz performer: Tadeusz Kantor. Sam Bogdan Korczowski uważa Kraków za miasto kosmopolityczne. Niemniej jednak świat, który nas otacza, nasza mała ojczyzna, jest tylko niewielkim wycinkiem kosmosu, zobrazowanym przez artystę w cyklu płócien Orbium Coelestium. Pierwszym człowiekiem, który dokładnie, systematycznie i analitycznie zbadał przestrzeń kosmiczną, a potem spisał swoje spostrzeżenia i wnioski, był Mikołaj Kopernik. W 1533 roku został ukończony rękopis jego rewolucyjnego dzieła: „De revolutionibus orbium coelestium”. Sfery niebieskie są również przedmiotem zainteresowania Bogdana Korczowskiego. To temat wielokrotnie podejmowany i analizowany w jego obrazach, na których znajdują się koła lub jego wycinki. Znów możemy zatem oglądać obiekty uproszczone do łatwo rozpoznawalnego znaku, najczęściej przedstawianego w żółtawych, ugrowych barwach. Czy i tym razem jest to polemika z Mikołajem Kopernikiem, jak w przypadku Listów do Kazimierza Malewicza, czy też próba zgłębienia zasad rządzących światem, państwem, miastem? Zasad, z jarzma których nawet erudyta nie jest w stanie się wyzwolić?

Co zatem zrobić? Może warto podążyć śladami wielkich odkrywców i, jak Marco Polo, na nowo zdefiniować otaczający nas świat? Na podstawie dzienników tego weneckiego kupca, żyjącego w latach 1254-1324, zostało spisane pierwsze „Opisanie świata”. Oglądając obrazy Bogdana Korczowskiego, można mieć wrażenie, że stanowią one zapis wewnętrznej podróży artysty, są jego własnym dziełem życia – opisaniem otaczającej go rzeczywistości. Podróże kształcą. Doświadczył tego Marco Polo, doświadczali również szlachcice odbywający peregrynacje naukowe i przywożący z nich tomy zapisanych przez siebie diariuszy. Ciekawym przykładem takich dzienników mogą być na przykład zapiski z podróży do Ziemi Świętej i Egiptu, odbytej w latach 1582-1584 przez Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła.

Tak jak Marco Polo dotarł do Chin, tak Bogdan Korczowski, w kolejnych dziełach, zmierza w stronę wschodnich kultur, szczególnie zaś w kierunku buddyzmu, o czym mogą świadczyć płótna zatytułowane NAMMYO. Praktyki buddyjskie, zdefiniowane w 1253 roku, mówią, że „Namu” oznacza poświęcenie, a „Myōhō” – prawo mistyczne. Czas zatem na podróż duchową, z której również warto wysłać wspomniany list: przemyślany, starannie spisany lub, jak to robi artysta, namalowany. Ostatecznie jednak, dzięki sztuce, Bogdan Korczowski powraca z każdej podróży do swojego siedliska. I nie jest ważne, czy będzie nim Kraków, Paryż czy Nowy Jork. Jak bowiem twierdził Tadeusz Kantor: „Moim DOMEM było i jest moje dzieło”.

Zespół Pragalerii

Dziś wtorek, a to oznacza, że mamy przyjemność przedstawić kolejną odsłonę naszego nowego cyklu „Artysta Tygodnia”. Najbliższe dni spędzimy z malarską twórczością Piotra Worońca juniora! Serdecznie zapraszamy do lektury katalogu PDF, w którym znaleźć można, oprócz reprodukcji prac artysty, również tekst kuratorski podsumowujący jego dotychczasową działalność artystyczną. Zachęcamy również do śledzenia naszych mediów społecznościowych, w których codziennie prezentować będziemy jeden z obrazów Piotra Worońca juniora!

Katalog PDF: POBIERZ

Oferta Galeryjna: PIOTR WORONIEC JR

Artystyczna twórczość Piotra Worońca juniora wykazuje silne cechy autotematyzmu. Artysta, zafascynowany materią, prowadzi dialog z medium w którym pracuje, stosuje strategie, mające na celu twórcze przekształcanie i przekraczanie granic malarstwa. Swoje kompozycje już od lat tworzy głównie na ciężkich, drewnianych płytach, samodzielnie przygotowuje grunty, aby uzyskać charakterystyczną fakturę, farby nakłada szpachlą (o której sam mówi, że jest jego ulubionym narzędziem malarskim), wprowadza w obręb przedstawienia obiekty znalezione (takie jak fragmenty kart bibliotecznych, porzucone notatki z zeszytu, koperty, a nawet tkaniny), czasem nawet, w akcie absolutnego zerwania z dwuwymiarowością malarstwa, pokrywa farbą samodzielnie wykonane kubiki. Konsekwencją zainteresowania twórcy nieklasycznymi, nietradycyjnymi rozwiązaniami malarskimi, stało się również wypracowanie przez niego charakterystycznego języka, którym opisuje swoje działania artystyczne. Obrazy nazywa „malaturami”, proces ich powstawania: „modelowaniem”.

Kompozycja malatur Piotra Worońca juniora oparta jest na podziałach i kontrastach. Czasem (jak np. w cyklu „Multiplikacje) zestawia ze sobą niewielkie, osobne prace (wykonane na płótnach lub kartonach), przymocowuje je jedna do drugiej, tak, że wspólnie tworzą jeden, zunifikowany malarski organizm, choć podzielony na liczne komórki. Kiedy indziej, na gładko opracowaną powierzchnię malarską nakłada geometryczne kształty, otoczone mistrzowsko opracowanym cieniem, który sprawia, że oko odbiorcy zaczyna postrzegać je jako obiekty trójwymiarowe. Często stosowanym przez Worońca zabiegiem jest warstwowe nakładanie farb o różnych barwach i temperaturach. Następnie, używając m.in. papieru ściernego, malarz odsłania, w sposób selektywny, zakryte wcześniej plamy koloru, uzyskując w nowatorski sposób kontrasty barw ciepłych i zimnych, jasnych i ciepłych, ostrych i zgaszonych. W swoich malaturach zdarza mu się nawet łączyć dwa, zupełnie odmienne sposoby malowania: w pierwszej fazie tworzy emocjonalne malarstwo gestu, wywiedzione z amerykańskiego ekspresjonizmu abstrakcyjnego (action painting), które następnie uspokaja, porządkuje i koryguje poprzez niemal mechaniczne rozprowadzenie masy szpachlowej. To właśnie kontrasty i podziały jego prac, uzyskiwane dzięki użyciu nowatorskich sposobów kształtowania formy, powodują, że w jego malaturach odnajdujemy, pomimo pozornego spokoju, pełną paletę emocji, szczególny liryzm i charakterystyczne, jakby zamrożone, napięcie.

W malarstwie, Piotr Woroniec jr poszukuje prawdy, jak największej prostoty, ucieka od wszelkiej sztuczności i patetyzmu. Właśnie dlatego, tak ważny jest dla niego fizyczny kontakt z materią, w której pracuje, jak również użycie nieklasycznych, technicznych i budowlanych narzędzi i materiałów. Samego siebie postrzega jako reżysera, który aranżuje dzieło. Uważa, że malować można „wszystkim po wszystkim”. Nie dajmy się jednak zwieść! Choć artysta tworzy sztukę abstrakcyjną – bo język figuracji jest w jego przekonaniu zbyt ubogi, by przedstawić chociażby ludzkie stany emocjonalne, to jednak jego malatury pozostają silnie zakorzenione w rzeczywistości, która go otacza. Piotr Woroniec junior czerpie inspiracje z dawnego malarstwa, kontaktu ze zjawiskami naturalnymi i wytworami kultury, analizuje uczucia, jakie ten kontakt w nim wzbudza, a następnie tworzy nową rzeczywistość, w której realne obiekty, wydarzenia i emocje przestawia za pomocą znaków, barw i kształtów geometrycznych. To jego prywatne, malarskie „Modele Zastępcze”.

Upalne popołudnie, 2015, olej, płótno, 100 x 120 cm, sygn. p.d.: K. Banaś ’15

Majowe popołudnie, 2015, olej, płótno, 120 x 150 cm, sygn. p.d.: K. Banaś ’15

Malarstwo Katarzyny Banaś jest jak poezja. Delikatne, subtelne, liryczne, przemawia do nas pięknem formy, delikatnością barw, kunsztownie zaplanowaną kompozycją, trafia bezpośrednio do naszych emocji, wzbudza w nas tęsknotę, nostalgię, zaspokaja naszą potrzebę piękna. Sama artystka nie ukrywa, że inspiracje czerpie z różnych dziedzin sztuki. Fascynuje ją poezja (niektóre ze swoich cykli wprost nazywa ilustracją do wierszy Tomasza Różyckiego i Henrika Nordbrandta), porusza muzyka (wielokrotnie współpracowała artystycznie z muzykiem i wokalistą Wawrzyńcem Dąbrowskim i jego zespołem Henry No Hurry), inspiruje natura i jej ciągła zmienność. Być może dlatego właśnie jej malarskie pejzaże cechuje tak szczególne, nastrojowe piękno – bo artystka zawiera w nich niezwykłe wręcz bogactwo inspiracji, łączy ze sobą wrażenia odbierane różnymi zmysłami, przelewa na płótno powidoki pejzaży ukrytych pod powiekami.

Pod względem formalnym malarstwo Katarzyny Banaś przywołuje dalekie skojarzenia z tradycją polskiego koloryzmu. Sama przyznaje się do fascynacji twórczością Artura Nacht-Samborskiego, wczesnymi obrazami Piotra Potworowskiego, płótnami Tadeusza Dominika. Ze współczesnych artystów szczególnie ceni Olafura Eliassona i Petera Doiga. Katarzyna Banaś jest z pewnością mistrzynią współczesnego koloryzmu – bo to właśnie barwa jest podstawowym narzędziem, dzięki któremu buduje świat przedstawiony w obrazie, środkiem wyrazu, który szczególnie rozumie i przeżywa. Z Dominikiem łączy ją również z pewnością skłonność do syntezy przedstawienia, upraszczania kształtów, sięgania ku sztuce abstrakcyjnej. Przez lata wypracowała jednak bardzo charakterystyczną, indywidualną paletę barwną, którą możemy rozpoznać na pierwszy rzut oka. W jej obrazach pojawiają się: pastelowe róże, delikatne błękity, soczyste zielenie, ciepłe pomarańcze, rzadziej czerwienie. Artystka unika skrajności, ostrych kolorów. Jej paleta barwna jest bardzo delikatna, subtelna, intymna. W swoich obrazach osiąga stan absolutnej harmonii – tak kolorystycznej jak i kompozycyjnej.

Dla Katarzyny Banaś niezwykle istotne jest, by przedstawić w obrazie odczucie specyficznych warunków atmosferycznych, temperatury, klimatu danego miejsca, w danym momencie. Jest to zapis subiektywnych wrażeń, emocji, odczuć zmysłowych. Świadczą o tym również tytuły, jaki nadaje obrazom, takie jak: „Upalne popołudnie”, „Wietrzny dzień” czy „Tuż po deszczu”. Przyglądając się jej płótnom możemy niemal poczuć gorące powietrze, szczypiący skórę mróz lub łagodną, chłodną bryzę morską. Właśnie dlatego, błędem było by określać jej twórczość wyłącznie mianem malarstwa pejzażowego. Pomimo ogromnej różnorodności stanów natury, jakie zawiera w obrazach, jest przede wszystkim malarką wrażeń, powidoków, zmysłów i emocji.

Marcin Krajewski

Aukcję charytatywną „Na pomoc Australii!” możemy uznać za sukces! Bardzo dziękujemy wszystkim gościom, którzy tego dnia byli z nami.

Panu Markowi Krawczyńskiemu, za wstrząsające ale niezwykle ważne świadectwo dramatycznej sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Australia, profesorom i studentom WIT Szkoły Wyższej pod auspicjami PAN, którzy zaprosili nas do współpracy w tym niezwykle ważnym wydarzeniu. Przede wszystkim jednak, dziękujemy Państwu – szczęśliwym nabywcom dzieł, którzy zechcieli wesprzeć nasz wspólny cel!

Obiecujemy, że to nie koniec wydarzeń charytatywnych w tym roku! W wydarzeniach artystyczno – charytatywnych specjalizuje się bowiem działająca w Pragalerii FUNDACJA PROMOCJI SZTUKI POLSKIEJ, która działa od 2015 roku i jest organizacją pożytku publicznego. Jeżeli zechcecie Państwo wesprzeć nas w czynieniu dobra – zachęcamy do przekazania 1% podatku na rzecz Fundacji:

http://fpsp.org.pl/

KRS: 0000512787

Numer konta: PKO 34 1020 1013 0000 0302 0344 1961

 

Zdjęcia dzięki uprzejmości WIT Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej i Zarządzania.

Autor: Ewa Pszczółkowska

 

 

Serdecznie zapraszamy na drugą odsłonę wystawy Marii Danielak „Niepokój” do foyer Teatru 6. piętro. Wernisaż odbędzie się 16.01. (czwartek) o godz. 18:00.

Ekspozycja prezentowana będzie w ramach projektu „Sztuka na 6.” i zakończy się 13.02. 2020 r.

W dniu wernisażu zmianie ulegną godziny pracy galerii. W najbliższy czwartek Pragaleria otwarta będzie tylko do godziny 17:00.

Zapraszamy!

Serdecznie zachęcamy Państwa do przekazania 1% podatku na rzecz Fundacji Promocji Sztuki Polskiej, która działa w Pragalerii.
Dzięki Państwa pomocy będziemy mogli nadal, jak do tej pory, wspierać artystów, współorganizować wernisaże i wystawy prac najciekawszych artystów młodego i średniego pokolenia.
FUNDACJA PROMOCJI SZTUKI POLSKIEJ
KRS: 0000512787
Numer konta: PKO 34 1020 1013 0000 0302 0344 1961
Więcej informacji o działalności fundacji znajdziecie Państwo tu: LINK
Dziękujemy!