Wystawa grafiki Agnieszki Lech-Bińczyckiej „SiC” – 17.06. – 30.06.2023 r.

Pragaleria

Stalowa 3, Warszawa

Wystawa grafiki Agnieszki Lech-Bińczyckiej „SiC” – 17.06. – 30.06.2023 r.

Pragaleria ma przyjemność zaprosić na wystawę grafiki Agnieszki Lech-Bińczyckiej „SiC”, która prezentowana będzie we wnętrzach Pragalerii przy ul. Stalowej 3 w dniach 17.06 – 30.06. Widzowie odwiedzający monograficzną ekspozycję prac artystki doświadczą nie tylko estetycznej przyjemności płynącej z kontemplacji wyciszonych, intymnych, lirycznych kompozycji lecz będą mieli również wyjątkową sposobność do tego, by wnikliwie przyjrzeć się z bliska ich niezwykłej formie, uzyskiwanej za pomocą unikatowej, autorskiej techniki odprysku korundowego.

Wernisaż wystawy odbędzie się 16 czerwca o godz. 18:00.

Czytaj więcej »

SIC to skrót łacińskiego określenia służącego do zaznaczenia, że cytowany fragment jest zgodny z oryginałem. Tytuł wystawy jednak do niego nie nawiązuje, choć do pewnego stopnia można przyjąć, że istnieje w tym względzie korelacja. Zwłaszcza biorąc pod uwagę mimetyczny charakter mojej twórczości i fakt, że opieram się przede wszystkim na obserwacji. Zgodnie ze znaczeniem pełnego brzmienia tego skrótu – Sic erat scriptum, staram się dochować wierności obiektowi, który portretuję. Określenie SIC nie jest w żadnym wypadku zarezerwowane dla łacińskiego zwrotu, przeciwnie – jest obciążone znacznie większą ilością znaczeń czyniąc sam kontekst kluczowym w jego rozumieniu.

Prawdziwym źródłem tytułu mojej wystawy jest wzór chemiczny materiału, z którym pracuję tworząc grafiki i dzięki któremu moje prace uzyskują charakterystyczną materię. Zatem „SiC” w tym wypadku (zgodnie z moją intencją) odnosi się do węgliku krzemu – materiału o bardzo wysokiej twardości, odporności termicznej, przewodnictwie cieplnym i elektrycznym, znajdującego zastosowanie w wielu dziedzinach. Jednak to nie te cechy zadecydowały, że po niego sięgnęłam. Dla mnie przede wszystkim liczy się jego struktura, określona gramatura i kolor, który bardzo dobrze kontrastuje z wypolerowaną blachą. W grafice artystycznej materiał ten najczęściej stosuje się w szlifowaniu kamieniu litograficznych, jednak biorąc pod uwagę, że moje prace wykonane są w technikach wklęsłodrukowych wykorzystanie węgliku krzemu ma tu inny charakter. Odnosząc się tytułem wystawy do karborundu (inna nazwa węgliku krzemu) pragnęłam w ten sposób podkreślić znaczenie jaki ma dla mnie ten materiał, który nadaje grafikom unikalny charakter, stanowiący „charakter pisma” trudny do podrobienia w innym warsztacie.

Agnieszka Lech-Bińczycka

Uchylamy zasłonę, spoglądamy przez prześwit pomiędzy dwoma kotarami, stajemy na palcach by zerknąć na to, co ukryte za rozłożonym parawanem. W ciszy i skupieniu – nie chcemy bowiem zaburzyć piękna chwili, spłoszyć ani zawstydzić obserwowanej dziewczyny. Jesteśmy przecież podglądaczami. Nasze spojrzenia wdzierają się w cudzą sferę intymności. Bohaterka prac Agnieszki Lech-Bińczyckiej zsuwa z siebie kimono, rozpuszcza i czesze włosy, nachyla się nad miską z wodą, przegląda w lustrze. Nigdy nie jest nam jednak dane ujrzeć jej oblicza. Być może wie, że jest obserwowana? Widzimy tylko tyle, ile sama zechce nam pokazać. Draperie kimona zaaranżowane są ekspresyjnie i teatralnie. Koszula zsuwa się kusząco tylko do pewnego momentu i ani centymetra niżej. Nagie ciało zwija się w embrion, abyśmy docenili piękno wystających kości łopatek, żeber, delikatnych ramion, mięśni pleców, łagodnej linii pośladków i piersi. Może się okazać, że wbrew naszemu pierwszemu wrażeniu, to właśnie ona kontroluje sytuację. My zaś nie jesteśmy niechcianymi obserwatorami, podglądaczami z ukrycia, lecz oczarowanymi widzami intymnego spektaklu, jednoosobowego theatrum. Zahipnotyzowani przyglądamy się jego jedynej bohaterce – niezdolni do odwrócenia wzroku. Fascynuje nas nie tylko wdzięk przedstawionej postaci, lecz również (a może przede wszystkim) piękno i spokój płynące z wykonywanych przez nią zwykłych, codziennych czynności. Właśnie w tym, bardziej niż w ukazanych rekwizytach (takich jak kimona czy pasy Obi) ujawnia się fascynacja artystki kulturą i sztuką Japonii. Pomimo monumentalnych wręcz formatów niektórych grafik, odnajdujemy w nich intymność, wyciszenie, przyczynek do kontemplacji – szczególnego ducha ZEN.

Nie ulega wątpliwości, że grafiki Agnieszki Lech-Bińczyckiej uwodzą widza (od pierwszego i każdego kolejnego spojrzenia) subtelnością, niezwykłą elegancją, finezją i liryzmem, które odnaleźć można w skomplikowanych gestach, ułożeniu ciała przedstawionej kobiety, w misternym udrapowaniu okrywających (lub – kusząco odsłaniających) ją tkanin. Znamienny jest jednak ten brak ukazania oblicza postaci. Agnieszka Lech-Bińczycka kontestuje współczesną kulturę „selfie”, w której stworzenie cyfrowego portretu i autoportretu jest niezwykle proste i dostępne dla każdego z nas. Umieszcza zatem prawdziwą treść przedstawiania w gestach, pozach, zagnieceniach i fałdach materiału – zwracając uwagę na szeroką gamę elementów, które, poza wychodzącym zazwyczaj na pierwszy plan, unikalnym dla każdego z nas wizerunkiem twarzy, budują naszą tożsamość.

Tytuł wystawy Agnieszki Lech-Bińczyckiej, zgodnie z wolą artystki, kieruje uwagę widza ku warsztatowi, technologii, materiałom używanym w procesie kształtowania formy, powstawania odbitki czyli fizycznego zaistnienia imago. Warto wiedzieć jednak, że w jej grafikach o tak charakterystycznym, rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka ziarnie, ten efekt lekkości, delikatności, czy wręcz „eteryczności” uzyskiwany jest w wyniku żmudnego i pracochłonnego procesu twórczego. Autorska technika odprysku korundowego wymaga skupienia, cierpliwości, dużych nakładów pracy, bezwarunkowej akceptacji możliwości porażki, pogodzenia się z faktem, że pewne elementy tego procesu mogą wymykać się kontroli artysty. To filozofia pracy bliska buddyzmowi. Tak opisuje ją Agnieszka Lech-Bińczycka: Specyfika techniki, w której pracuję, narzuca mi określony rytm, w którym rozpoczęta już praca nie może zostać przerwana. Każdy dłuższy przestój niweluje moje starania o uzyskanie określonej materii, modelunku, czy detalu. Żeby lepiej zrozumieć o czym mówię, trzeba spróbować poznać technologię, w której tworzę, gdzie cały czas pojawiają się newralgiczne, czy też nieprzewidziane sytuacje, które decydują o tym, czy wielotygodniowy czas spędzony nad matrycą, ostatecznie zakończy się odbitką, czy może trzeba będzie wszystko powtórzyć. Moje matryce, nim zostaną wytrawione, są niezwykle delikatne i podatne na wszelkie czynniki zewnętrzne, gdyż obrazy na nich są usypywane. Można ten etap porównać do tworzenia mandali przez mnichów buddyjskich. Zamiast kolorowego piasku, którego używają mnisi, ja swoje grafiki tworzę z karborundu.

Marcin Krajewski

Zgłoszenie chęci kupna

W celu zgłoszenia chęci kupna należy wypełnić formularz.

Prosimy o wpisaniu w pole "dodatkowe uwagi" informacji na temat preferowanego sposobu płatności (przelew, gotówka, karta, przelew) oraz sposobu odbioru prac (osobisty, przesyłka pocztowa, przesyłka kurierska) oraz ewentualnie czy są Państwo zainteresowani innymi pracami tego artysty.

W przypadku pytań, prosimy o kontakt:
telefon: 884798852
email: info@pragaleria.pl




    Metoda licytacji

    Limit ceny



    Akceptuję regulamin oferty galeryjnej