Aukcje

Pragaleria

Stalowa 3, Warszawa

Jan Trojan (ur. 1949) Studiował na Wydziale Ubioru i Tkaniny w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi, gdzie otrzymał dyplom w 1974 roku. Uprawia malarstwo i rysunek inspirowane geometrycznymi aspektami realnych przestrzeni. Zrealizował wiele indywidualnych wystaw malarstwa i rysunku w kraju; uczestniczył w licznych wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Otrzymał wiele krajowych nagród i wyróżnień. Jego prace znajdują się w zbiorach publicznych i kolekcjach domowych. Jest profesorem Wydziału Sztuki Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego im. Kazimierza Pułaskiego w Radomiu. Mieszka w Łodzi.

Na co dzień w Pragalerii prezentujemy prace artystów młodego i średniego pokolenia, jednakże gdy pod koniec zeszłego roku dostałem propozycję sprzedaży kolekcji prac, nie mogłem odmówić.

Historia kolekcji jest niezwykle interesująca. Obecny właściciel wspomina genezę powstania zbioru:
“W okresie stanu wojennego w Polsce wszystkie trzy nasze córki znalazły się w Australii z zamiarem pozostania na stałe. W 1985 roku postanowiliśmy także wyemigrować. Nie była to łatwa decyzja ponieważ mieliśmy dom i pracę w Warszawie. Był to okres niestabilny, trudno było cokolwiek kupić. Mieliśmy trochę rzeczy, których nie mogliśmy zabrać ze sobą i mieliśmy także parę obrazów. Zdecydowaliśmy, że sprzedamy nasze ruchomości i za uzyskane pieniądze będziemy kupować obrazy. Była to wielka frajda, chodziliśmy po pracowniach malarzy i oglądaliśmy ich obrazy, których także nie mieli dużo (trudno było także kupić płótno, farby, blejtramy itd.).”

W dalszych wspomnieniach kolekcjoner przywołuje same spotkania z malarzami:

“Pan Zbylut Grzywacz miał tylko dwa akty. Opowiadał nam, że gdy dowiedział się o internowaniu inteligencji i działaczy Solidarności “Stojącej” (personifikacji Solidarności) domalowywał siniaki. Po tych wydarzeniach przestał malować i zabrał się za szlifowanie kamieni, w których odkrywał piękno. […]
Pan Nowosielski akurat w tym czasie robił polichromię w kościele w Wesołej i obiecał nam coś namalować. Za miesiąc zadzwonił i odebraliśmy “Dzbanki”. Powiedział też, żebyśmy przyjechali później do jego domu, gdzie miał co prawda tylko jeden obraz – “Ikonę”, ale kiedy jego żona obdarzyła nas takim samym spojrzeniem jak postać na obrazie, od razu zdecydowaliśmy się, żeby go kupić.”

Historie pozostałych prac również opatrzone są anegdotami
Praca Tchórzewskiego trafiła do kolekcji z wystawy. Obraz stanowi część tryptyku, druga część, jak dowiedział się właściciel, została podarowana Janowi Pawłowi II podczas pierwszej pielgrzymki do Polski.
Jacek Sienicki miał w pracowni trzy prace na sprzedaż, ale jego małżonka zgodziła się na sprzedaż tylko dwóch.
Leszek Sobocki sprzedał autoportret i koniecznie chciał namalować portret swoich klientów, na co Ci się ostatecznie nie zdecydowali.
Rajmund Ziemski nie przedstawił nabywcom dużego wyboru prac, ponieważ większość została sprzedana na Wystawie w Wiedniu. Oferowana praca również była tam eksponowana.

To tylko część historii tych obrazów.

Po raz pierwszy szerokiej publiczności ten zestaw prac prezentowany był w Australii, gdzie właściciele zorganizowali prywatną wystawę, na której obecny był dyrektor ARC ONE GALLERY z Sydney. Wyraził on zainteresowanie, a nawet deklarował chęć zakupu, jednak jak wspomina właściciel: “Nie chcieliśmy się rozstawać z żadnym z obrazów, które przybliżały nam Polskę.”
Prace na przestrzeni ostatnich 30 lat przebyły ponad 31000 kilometrów, by trafić pod młotek w Polsce, gdzie będą najlepiej zrozumiane i docenione.

Dziś obrazy można obejrzeć w Pragalerii (zapis ekspozycji został utrwalony w formie wirtualnego spaceru), a w środę, 17 października o godzinie 19:30 zapraszam Państwa do ich licytacji.

Mikołaj Konopacki,

właściciel Pragalerii

Wioleta Rzążewska

Urodzona 29.06.1986 r. w Puławach. Dzieciństwo spędziła w powiecie garwolińskim, którego mieszkańcy i krajobraz do dziś stanowią niewyczerpane źródło inspiracji dla jej malarskiej twórczości.

W 2015 r. obroniła dyplom licencjacki z wyróżnieniem pt. „Sceny zatrzymane”, w pracowni malarstwa prof. Marzanny Wróblewskiej w Instytucie Edukacji Artystycznej Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. W 2017 r. obroniła dyplom pt. „Sto lat!” w tejże pracowni malarstwa prof. Marzanny Wróblewskiej. Ukończyła studia z wyróżnieniem na poziomie magisterskim, uzyskując tytuł magistra sztuki. W latach 2013/14, 2014/15, 2015/16, 2016/17 stypendystka rektora APS dla najlepszych studentów za osiągnięcia artystyczne. W latach 2015/16 i 2016/17 stypendystka m. st. Warszawy im. Jana Pawła II. Autorka kilkunastu wystaw indywidualnych. Uczestniczka kilkudziesięciu wystaw zbiorowych.

Nagrody i wyróżnienia:

– Laureatka Konkursu Rektora APS na najlepszą pracę dyplomową 2014/15.
– Finalistka II Ogólnopolskiego Konkursu Malarskiego im. L. Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.

 

W swoich obrazach Wioleta Rzążewska snuje opowieść o wspólnym świętowaniu, o społecznej roli tradycji i rytuału oraz, przede wszystkim, o potrzebie wspólnoty. Na powierzchni jej płócien objawia się przed widzem rzeczywistość polskiej wsi lat ’50. Obserwujemy młode małżeństwa, zmierzające do kościoła, by rozpocząć nowe wspólne życie, zrękowiny, wesele, a także pracę na polu, beztroską zabawę przy muzyce na żywo czy budowę nowej remizy. Stajemy się naocznymi świadkami nie tylko najważniejszych wydarzeń w życiu każdego człowieka, takich jak narodziny nowego życia, małżeństwo czy wreszcie śmierć, lecz również tych bardziej codziennych chwil, w których członkowie niewielkiej społeczności spotykają się, by wspólnie świętować lub pracować. Są to momenty, które dotyczą rodziny, ale też wyznaczają rytm życia wspólnoty, stanowią powód do spotkania i wspólnej celebracji. Podczas pierwszego zetknięcia się z malarstwem Wiolety Rzążewskiej, możemy odnieść wrażenie, że oglądamy czyjeś wspomnienia zatrzymane na płótnie, kadry z przeszłości, wizualne znaki świata, który minął bezpowrotnie. Dzieje się tak być może dlatego, że obrazy Wiolety Rzążewskiej, ze szczególnym uwzględnieniem monumentalnego, dyplomowego cyklu Sto lat! z roku 2017, powstały z inspiracji fotografiami znalezionymi w rodzinnym albumie artystki. Wioleta Rzążewska, przenosząc na powierzchnię płótna świat z wyblakłych zdjęć o ząbkowanych brzegach, poddaje go szczególnej metamorfozie. Czerń i biel wyparte zostają przez feerię żywych, nasyconych barw, linie konturu rozmywają się, oblicza przedstawionych osób ulegają zatarciu. Budując formę swoich obrazów artystka wykorzystuje głównie kolor i światło. Dla Wiolety Rzążewskiej niezwykle ważna jest stworzona przez nią symbolika barw: kolory ziemi to symbol nietrwałości świata doczesnego, błękity – sfera przynależna niebu, żółcień wyraża jakości transcendentne, czerwień – życie, a fiolet – tajemnicę. Rzeczywistość, którą artystka kreuje w swoich obrazach jest pełna światła, lekka, wibrująca od wyrazistych tonów barwnych, a jednocześnie nierzeczywista, oniryczna i wypełniona tajemniczą symboliką. Patrząc na pełne życia płótna Wiolety Rzążewskiej zapominamy na chwilę, że wydarzenia, które się w nich rozgrywają, dawno minęły, a ich bohaterowie odeszli lata temu. Dzieje się tak być może dlatego, że samą artystkę łączy wyjątkowa, niezwykle osobista relacja ze światem i ludźmi, których przedstawia.

Marcin Krajewski

 

Wioleta Rzążewska, najciekawsza może indywidualność wschodzącego pokolenia malarzy. Jej „Sceny Zatrzymane” to malarstwo współczesne; zwodniczo pozoruje styl starej fotografii, w istocie jednak bez zmiłowania odsłania korzenie nowych elit III RP. Rzążewska ukazuje rytuały przejścia: narodziny, inicjacje w dojrzałość, małżeństwo, śmierć. W tych pracach esencja poprzedza egzystencję. To, co Dorota Masłowska osiąga w powieściach, Rzążewska osiąga obrazem. Stosuje wybuchowe środki wyrazu, zarazem jest liryczna. A przy tym – paradoksalnie – pozostaje cool, choć na powierzchni płótna trwa skłębioną opowieść o rozpadzie i pustce rytuału; malowana jest tradycja, a nowoczesność wysunięta jest przed obraz; między nimi zieje przepaść. I tak Rzążewska opowiada i niejako zamyka zranioną pamięć przysłowiowego „słoika” w słoiku ucukrzonej goryczy i – ostatecznie wyzwolenia w energiach samego malowania.

Andrzej Bonarski

Witold Śliwiński

Ur. 24 lutego 1963 roku w Krośnie. Absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Miejscu Piastowym, kierunek: formy użytkowe. Po ukończeniu PLSP był słuchaczem Studium Fotograficznego w Krośnie. W swojej twórczości zajmował się grafiką i rysunkiem, projektował znaki graficzne dla firm oraz wykonywał aranżacje ekspozycji targowych. Kolejny etap to projektowanie i wykonawstwo artystycznych i użytkowych wyrobów ze skóry. Od 1996 roku realizuje szklane wyroby użytkowe i unikatowe. Statuetki okolicznościowe oraz gadżety firmowe stanowią dla niego ważną część działalności, a każdy temat jest inspiracją do tworzenia nowych rozwiązań. W 1996 roku zafascynowało go szkło jako tworzywo. Obok form tradycyjnych, harmonijnie zakomponowanych, o klasycznej linii i powściągliwym zdobnictwie, pojawiły się formy o charakterze dekoracyjnym, można by rzec: rzeźbiarskie, i to one właśnie zaczęły dominować. Należy do Związku Artystów Plastyków „Polska Sztuka Użytkowa” – stowarzyszenia, które zrzesza profesjonalnych plastyków, projektantów i architektów.

Ogromna różnorodność prezentowanych obiektów szkła artystycznego sprawia, że niezwykle trudno jest opisać dorobek twórczy Witolda Śliwińskiego w kilku zdaniach. Szklane rzeźby, które powstają w jego pracowni są eteryczne, kruche, a jednocześnie sprawiają wrażenie masywnych i ciężkich. Czasem aż wibrują od żywych barw, chwytają oko widza mocnymi kontrastami barwnymi, kiedy indziej uwodzą subtelnością delikatnego, przezroczystego szkła, przez które prześwieca, załamując się, światło słoneczne. Organiczne, powyginane, obłe kształty pojawiają się w jego dorobku tak samo często, jak najprostsze, składające się z kątów i linii formy geometryczne. Ta ogromna różnorodność bierze się stąd, że Witold Śliwiński jest artystą zafascynowanym szeroko rozumianą Formą. A jednak, z czym zgadzają się niemal wszyscy autorzy analizujący twórczość artysty, to nie tylko walory estetyczne tytułowych „Obiektów” sprawiają, że Witold Śliwiński stał się jednym z najbardziej interesujących przedstawicieli współczesnej polskiej rzeźby abstrakcyjnej. Patrząc na prace artysty możemy w nich odnaleźć jego samego: fascynację i miłość do szklanego medium rzeźbiarskiego, nienasyconą ciekawość i potrzebę poszukiwania nowych rozwiązań formalnych, nieustanną potrzebę eksperymentowania, niezwykłą wrażliwość na piękno zestawień barwnych i zamiłowanie do poszukiwania kompozycji idealnej.

Marcin Krajewski