Artystka Tygodnia: Magdalena Karłowicz
Na niezwykłość poetyki rzeźb Magdaleny Karłowicz składa się wiele czynników. Jednym z nich jest z pewnością oryginalna forma dzieł. Artystka, mistrzowsko posługująca się techniką odlewu z brązu, tworzy figury o bardzo charakterystycznych, unikatowych kształtach. Opływowe linie skrzydeł, precyzyjnie i jakby z czułością opracowane dłonie i twarze postaci zestawione zostają z niemal geometrycznym, masywnym blokiem korpusu osadzonego na zaskakująco szczupłych nogach, które w jakiś przedziwny sposób są w stanie podtrzymywać cały ten ciężar – zarówno fizyczny, mierzony w kilogramach, jak również (być może znacznie trudniejszy do udźwignięcia) ogromny bagaż myśli, emocji, lęków i niespełnionych pragnień. Oryginalna forma rzeźb Magdaleny Karłowicz staje się więc pretekstem, środkiem do ukazania szerokiego spektrum przeżyć, często trudnych stanów psychicznych – nie tracąc przy tym nic ze swojego niezwykłego, fizycznego piękna.
Znużone „Matki Polki” dźwigają ciężar ciążowego brzucha lub trzymają na ramionach całkiem już duże dzieci. Są zmęczone, jakby senne – a jednak promieniuje z nich miłość, czułość, niezwykłe piękno macierzyństwa. Postacie ludzkie zawieszone „Między niebem a ziemią” – przygarbione, ukazujące dłonie w geście rezygnacji. Skrzydlaty, smukły anioł na próżno wznosi oczy ku niebu. Jego spętane, oplecione ciasno sznurem ciało nie jest w stanie oderwać się od ziemi. Zbyt wiele sił ściąga go w dół: krępują go nałożone na niego więzy, przyciąga grawitacja – tym silniejsza, im znaczniejszy jest ciężar brązu, z którego został wykonany i wreszcie – przygniata suma lęków, uczuć, zwykłych, codziennych spraw. Zatrzymany w ruchu, gotowy do lotu – nie jest w stanie oderwać stóp od podstawy, na której został umieszczony. Wrodzona potrzeba piękna, wzniosłości i duchowości zmaga się z przyziemną, prozaiczną codziennością. Jak pisze Małgorzata Nikolska: „Anioły mogą się wydawać tematem banalnym, zazwyczaj ich idealne, słodkie figurki pełnią funkcję ozdoby lub czegoś w rodzaju współczesnego amuletu. Aniołom Magdaleny Karłowicz daleko do doskonałości – nie mają idealnych proporcji, szumnych skrzydeł i falistych włosów. Smukłe z gładko ogolonymi głowami, przygięte, zrezygnowane, z bezradnie opuszczonymi dłońmi, nie potrafią się unieść. Skarlały skrzydła, stopy wrosły w ziemię, więc nawet jeśli wznoszą głowę i wspinają się na palce, ich kruche ciała więzną w splotach mocnych sznurów. Tak naprawdę to ludzie jak mówi portugalski noblista Jose Saramago: …ludzie bowiem to anioły bez skrzydeł, i to jest właśnie takie piękne, urodzić się bez skrzydeł i wyhodować je sobie…1”. Być może właśnie dlatego rzeźby Magdaleny Karłowicz zawsze spotykają się z tak silnym, bardzo osobistym odbiorem przez stykających się z nimi widzów. Bo przecież nie sposób nie dostrzec w tych figurach nas samych.
Marcin Krajewski
1Małgorzata Nikolska, fragment tekstu: „Ślady na piasku”, Kraina Bugu, 2019 r