Artysta Tygodnia: Krzysztof Krzywiński
Krzysztof Krzywiński malarstwo z cyklu „Ściana” z lat 1999 – 2005
„Ściana jest dla każdego barierą istniejącą gdzieś w pobliżu. Barierą, która może być całkiem niewidoczna jeżeli istniejemy tylko od rana do wieczora, a później znowu do rana. Możemy ją sobie wyobrazić jako zjawisko całkiem realne, otaczającą każdą istotę. Budujemy wokół siebie coś na kształt efemerydy, która po pewnych „udoskonaleniach” może sprawiać wrażenie, że jest całkiem trwałym budulcem do przedstawienia własnych myśli. Moje „Ściany” podążają wzdłuż cienkiej, niewidocznej granicy, gdzieś między normalnością a efemerycznym tworzywem kreującym zaistniałe zjawiska. Za każdą z nich wyobrażam sobie COŚ, co jeszcze jest przede mną i co trudno przewidzieć tu i teraz, w obecnej kondycji psychofizycznej. Można odpowiedzi szukać w przyszłości i długo się zastanawiać, co tą barierą jest.
Jednoznacznej, satysfakcjonującej definicji „Ściany” nie znajdziemy nigdy, więc pozostaje twórczość (akurat w moim przypadku – malarska) jako zapewnienie sobie wewnętrznego spokoju potrzebnego do współistnienia ze SWOIMI ŚCIANAMI. Wynikają one z kolejności wykonywanych i przedstawianych przemyśleń dotyczących czterech wymiarów kształtujących naszą egzystencję. Sam proces twórczy, w tym przypadku, istnieje dopóki istnieje poczucie ciekawości – Co może się jeszcze wydarzyć?
„Ściany” po prostu trwają…
Ciekawy jestem, co zobaczę za ostatnią z nich…”
Krzysztof Krzywiński, styczeń 2005
„Ściana”
Prezentowany cykl obrazów stanowi z pewnością ważny moment na drodze artystycznej Krzywińskiego. Pomimo, że dzieła te zasługują na obszerniejsze omówienie, poświęcę im tylko kilka refleksji, które, w moim zamierzeniu, mają przybliżyć to malarstwo oglądającym.
Świat ścian jest światem przemyśleń artysty, wynikiem szczęśliwego połączenia aktywności oka, umysłu i ręki wyposażonej w pędzel lub szpachlę. Krzysztof przedstawia widzom wyrafinowane widowisko malarskie, pochłaniające odbiorcę całkowicie poprzez niepowtarzalność i wyjątkowość poszczególnych dzieł, zarówno każdego z osobna, ale przede wszystkim razem, w całości, jednego obok drugiego. Możliwość oglądania wszystkich prac cyklu pozwala nam poznać w pełni wynik rozmyślań malarza z ostatnich kilku lat. Przedstawione obrazy raz ukazują znany nam świat rzeczywisty, innym razem odbicie sennego marzenia, zespolenie czegoś znanego, istniejącego z wyobrażonym, albo stają się wręcz ścianami abstrakcyjnymi, polem dla rozwiązań czysto formalnych. Cykl przeniknięty jest miłością do materii malarskiej, nad którą twórca panuje całkowicie.
Dzieła są niezmiernie bogate formalnie, pełne wyrafinowanych i różnorodnych zestawień kolorystycznych. Każde zostało zakomponowane z rozmachem, wrażliwością malarską i wyczuciem. Malarz z upodobaniem nawarstwia farbę tworząc fakturę, która powoduje drganie materii w oczach oglądającego. Obrazy rozegrane są w różnych tonacjach, ciepłych, zimnych, nieraz są bardzo kolorowe i kontrastowe niby drogocenny kobierzec, nieraz stonowane ziemiste, lub zdominowane przez żółcienie i pomarańcze czy też barwy niebieskie i zielenie.
„Ściana” jest wieloraka, zaskakująca, skomplikowana. Artysta w ten sposób chce oddziałać na wyobraźnię widza, ciągle szukając czegoś nowego, niepowtarzalnego, może nawet nieosiągalnego. „Ściana” Krzywińskiego nigdy nie jest nudna. Szczególnie przyciąga, gdy pozostaje jeszcze murem rzeczywistym, materialnym charakteryzując się różnymi cechami subtelnie oddanymi; może być odrapana, podziurawiona, zardzewiała, wygięta, porośnięta roślinami lub czymś niekonkretnym, obsmarowana, drążona, popękana, pochlapana kwasami i farbą. Ściany są unikalne, każda stanowi zamknięty świat. Ścianą staje się widok ożywionego, dynamicznego miasta latynoskiego (Ściany 44 – 46), zrujnowane wnętrze jakiegoś muzeum z ostatnim, ledwie wiszącym obrazem (19), malownicze wysypisko odpadów (55), szczątki jakichś bliżej nieokreślonych istot z siedzącym obserwatorem, którego widać tylko nogi (13) lub okolice nieznanej fabryki czy być może mostu z samotną figurką chłopca (32 dla MK). Ścianą może być też widok podwórka z zaparkowanym samochodem i rowerami (?) albo nawet stado papug promieniujących bujno-kolorowymi piórami (24, 25, 25R). Może ona też przekształcić się w łąkę wypełnioną nieuchwytnymi roślinami i dziurami, niby-norami (28). Gdzie indziej odnajdziemy zespolenie muru, kamienia z gałęziami czy kośćmi (18, 18 R, II, 64) a także wiele innych bogatych i wyjątkowych form wyrażających skomplikowaną duszę malarza.
Poszczególne malowidła wzbudzają u widza różnorodne odczucia, mówią o czymś innym, ale zarazem o jednym i tym samym – o uczuciach twórcy wobec świata. Ściana jest wręcz alternatywnym uniwersum artysty, w jakiś sposób nostalgicznym, melancholijnym, ale pokrzepiającym poprzez swój przebogaty język malarski. Obrazy cyklu nas pokrzepiają, gdyż przekonują, że istnieje jeszcze solidne malarstwo w czasach niepewnych dla sztuki zatracającej swoją definicję. Bez wątpienia Krzysztof jest obecnie jednym z najlepszych i najbardziej twórczych artystów szczecińskich, a prezentowanym cyklem „Ścian” potwierdza swoją wysoką pozycję i świetną formę malarską.
Michał Litwinowicz, luty 2005
tekst do wystawy indywidualnej „Ściana”, 2005, Zamek Ks. Pomorskich, Szczecin