Artysta Tygodnia: Jan Szczepkowski
Malarstwo Jana Szczepkowskiego uwodzi na wiele sposobów. Jego obrazy zachwycają nas swoim materialnym pięknem, podniecają zmysłowością tematu, frapują zagadkową treścią. Szczególny podziw budzi u odbiorcy zamiłowanie artysty do klasycznego rysunku, jego przywiązanie do pracy nad warsztatem oraz, przede wszystkim, niezwykle rozbudowany system teoretyczny, wypełniony cytatami z dzieł kultury, odniesieniami historycznymi i inspiracjami wizualnymi, który stoi za każdym jego dziełem.
Świat erotyki stanowi dla Jana Szczepkowskiego jedno z najważniejszych źródeł inspiracji. W swoich dwóch obszernych cyklach: „The Night Pictures” oraz „Vesper”, złożonych z niewielkich prac olejnych na papierze, przedstawia kolekcję niesłychanie zmysłowych aktów. Artysta tworzy drobne cacka, jakby średniowieczne, pieczołowicie wykonane miniatury, których tematyka jednak daleka jest od rygoryzmu moralnego Wieków Średnich. Przedstawione na czarnym, mrocznym tle postacie, zarówno kobiecie jak i męskie, najczęściej pozbawione są charakterystycznych cech fizjonomii, które umożliwiły by ich konkretne rozpoznanie. Figury stoją tyłem, ich twarze pozostają niedokończone lub zasłonięte przed widzem. Ich pozy – naturalne, nieskrępowane, czasem nawet – wyuzdane. Dzięki tym zabiegom formalnym, widz wciela się w rolę podglądacza, perwersyjnego miłośnika voyeryzmu, który, zachęcony przez artystę, zagląda przez dziurkę od klucza do najbardziej intymnej sfery portretowanych osób. Pojawia się tu również, częsty w twórczości Szczepkowskiego, element dominacji. Nagie, delikatne ciała są całkowicie bezbronne wobec naruszającego ich prywatność, wścibskiego spojrzenia. W pewnym sensie – stają się przedmiotami, a nie podmiotami. Widz, poprzez akt obserwacji, zyskuje nad nimi szczególny rodzaj władzy.
W swojej twórczości Jan Szczepkowski nigdy nie uznawał półśrodków. Dotyczy to również formatów płócien, na których powstają jego kompozycje. Oprócz olejnych miniatur na papierze, artysta najczęściej tworzy monumentalne, budzące podziw swoim rozmachem, kompozycje malarskie. Podczas prac nad tymi obrazami, zmienia się w Taumaturga, Magika, Kreatora Nowych Światów, który sięga do kultury wizualnej pierwszego półwiecza XX wieku (używając jako inspiracji starych, przedwojennych fotografii czy reklam z lat ’50), wybiera z niej wyłącznie interesującego go fragmenty, a następnie, w akcie kreacji nowej rzeczywistości malarskiej, łączy je ze sobą od nowa na powierzchni płótna w zaskakujący, pozornie absurdalny sposób. Tworzy tajemnicze, surrealne uniwersum pełne nowych, ukrytych znaczeń. Na wielkich, jasnych, płótnach powstają misterne konstrukcje, chwiejne piramidy spiętrzonych przedmiotów oraz figur ludzkich. Przedstawione postacie, coraz częściej umieszczane w otoczeniu natury, wystylizowane są na ogół w duchu lat ’50. Jednak sceneria, umieszczona za ich plecami, przywołuje na myśl silne skojarzenia z malarstwem pejzażowym końcówki XVIII i początku XIX wieku. Zdarza się również, że Szczepkowski, jakby podążając śladami Duchampa, wybiera banalne przedmioty codziennego użytku, wyrywa je ze znanego nam kontekstu, niszczy ich ustaloną funkcjonalność i, wreszcie, umieszcza je w obrębie kompozycji w zaskakujących, absurdalnych zestawieniach. Pomieszanie stylów i epok, skomplikowane układy ludzkich postaci bez twarzy, trywialne przedmioty, pozbawione swojej funkcjonalności – to wszystko wzbudza w nas lęk, niepokój, choć sami nie do końca rozumiemy, czemu odczuwamy dyskomfort. Obrazy Jana Szczepkowskiego idealnie realizują freudowski termin „Unheimlich” (Niesamowite).
Dobre malarstwo to takie, które zadaje widzowi pytania, ale nigdy nie udziela prostych odpowiedzi. Obraz może nas zwodzić, pobudzać do myślenia, niepokoić, wzbudzać w nas radość, czasem nawet drażnić lub brzydzić. Nigdy nie powinien jednak być dla widza otwartą księgą. Wie o tym doskonale Jan Szczepkowski, malarz, którego całe, ogromne, malarskie oeuvre przepełnione jest atmosferą tajemniczości i niedopowiedzenia. Jak sam mówi: Lubię tajemnice. Zagadki pociągają mnie bardziej niż ich rozwiązania. Każdy z moich obrazów powstał z inspiracji osobliwym układem postaci i przedmiotów. To zawsze jest początek nowej, jeszcze nie odkrytej historii, która powoli objawia się na płótnie. Nie sądzę, abym sam mógł poznać ją i zrozumieć do końca. Czasami wydaje mi się, że prawdziwą przyjemność z malarstwa możemy czerpać tylko wtedy, gdy oprzemy się pokusie rozszyfrowania każdej tajemnicy.
Marcin Krajewski