Artysta Tygodnia: Henryk Płóciennik
Henryk Płóciennik był wybitnym grafikiem wypowiadającym się głównie w technice autocynkografii, linorytu i monotypii. Mimo braku akademickiego wykształcenia jego prace mogą równać się z dziełami takich geniuszy rylca jak Józef Gielniak, Krzysztof Skórczewski, Stefan Rassalski czy Leszek Rózga. Właśnie na podstawie swoich dokonań wpisał się w krąg najwybitniejszych autorów posługujących się matrycą wykonaną z dokładnością i ogromną cierpliwością. Wśród interesujących go tematów pojawiał się świat traktowany jako swoiste dzieło sztuki, nie unikał również tematyki sportowej, która mogła dać pretekst do niezwykle wysublimowanych przedstawień gibkich ciał ludzkich. W późniejszym okresie artysta zwrócił się w stronę monotypii i eksperymentów technologicznych. Pomimo abstrakcyjnej formy, jaką przybierały jego obrazy, w kompozycjach Henryka Płóciennika wciąż można dostrzec zainteresowanie człowiekiem, a dokładniej – ciałem ludzkim ukazanym niekiedy jako zgeometryzowane figury, prawie rzeźby, znajdujące się na odbitce.
Wśród tematyki dzieł artysty warto wyróżnić bogaty zbiór aktów, tworzony przy użyciu wszelkich możliwych technik i narzędzi, począwszy od niezwykle graficznej, tradycyjnej linii stworzonej piórkiem i tuszem (które zawsze podkreślają doskonały rysunek), uzupełnionej w kolejnym etapie gwaszem, kredką, lawowaniem, pisakiem. Mieszanka zastosowanych środków malarskich pozwoliła na osiągnięcie unikalnego, spokojnego wyrazu artystycznego. Akt to tematyka niezwykle trudna i piękna jednocześnie. Niesie on za sobą ryzyko osiągnięcia wulgarnego efektu, pomimo starań artysty. W kompozycjach Henryka Płóciennika można dostrzec spokój i kontemplacyjny, niemal mistyczny stosunek do przedstawionego ciała modelki. W kompozycjach tych czuć swobodę i brak skrępowania – zarówno modelki jak i artysty, który z uważnością i estymą studiował akt każdej postaci, niezwykle dbając o właściwy układ form. Te wszystkie cechy pozwalają określić Akty Henryka Płóciennika jako estetyczne, lecz nie przeestetyzowane, nie wyidealizowane, tylko właśnie swobodne i niezawstydzające.