Artysta Tygodnia: Filip Gruszczyński
Moje malowanie to szukanie w zakamarkach nieznanych „szuflad” i dziwnych „szaf” i „komód”. To podglądanie przez dziurkę od klucza, odkrywanie tajemnic i jednocześnie ich tworzenie, dynamiczne zapętlanie i ruch. To zaskakiwanie samego siebie w trakcie tworzenia – niezbędne dla uzyskania satysfakcji na koniec procesu. I wreszcie – to pozwolenie temu „Drugiemu”, „Trzeciemu” JA, ukrytemu we mnie, na zaplanowanie koncepcji obrazu tu i teraz w czasie rzeczywistym – bez myślenia o długich, mozolnie projektowanych cyklach, bez przejmowania się , czy objawi się w nim wyrobiony przez lata „charakterystyczny” styl.
Filip Gruszczyński
Malarstwo Filipa Gruszczyńskiego oferuje widzowi, który staje przed płótnem artysty, nie tylko niezwykłe doznania estetyczne, lecz również intelektualne. To sztuka pełna odniesień do historii, tekstów kultury i dzieł sztuki dawnej, mistrzowsko zakomponowana (niemal jak utwór muzyczny), według swoistych zasad rytmiki, elegancka i wysublimowana – w układzie linii, w doborze kolorystyki.
Filip Gruszczyński, jako artysta i człowiek, pozostaje niezwykle wrażliwy na szerokie spektrum dzieł kultury. W jego kompozycjach nie odnajdziemy jednak płytkich nawiązań, bezrefleksyjnych cytatów, lecz autentyczne przeżycie, odczucie i przede wszystkim – osobistą interpretację utworu, z którym malarz miał styczność. Biblijna historia opowiadająca widzenie proroka Ezechiela nabiera życia, staje się nam bliższa. W płótna wkrada się muzyka – klasyczna, lub nowoczesna (jazz), która wyznacza rytm, układ linii, relacje poszczególnych elementów względem siebie. Estetyka polskiego art déco użyta zostaje jako pretekst do poszukiwania nowych rozwiązań formalnych, subtelność włoskiego malarstwa quattrocenta zyskuje współczesne, charakterystycznie kubizujące oblicze. W ten sposób powstają obrazy niezwykłe – synestetycznie pobudzające różne zmysły odbiorcy, zachęcającego go do ponownego, intymnego przeżycia często znanych jedynie pobieżnie historii i opowieści oraz zaspokajające jego wrodzoną potrzebę piękna – zaniedbaną w czasach brutalizmu, nowych mediów i estetyki brzydoty.
Jest coś niezwykłego w formie obrazów Filipa Gruszczyńskiego. Chciało by się w nich widzieć horror vacui, profuzję elementów kompozycyjnych, efekt rozbitego lustra. A jednak – pomimo silnej geometryzacji, post-picassowskiej deformacji postaci, niepowstrzymanego ruchu i dynamiki – odnajdujemy w nich zagadkowy spokój, osobliwą harmonię, przyczynek do kontemplacji. Być może to zasługa subtelnej, delikatnej palety barwnej, stosowanej przez artystę. A może to ich bezprecedensowy rytm, wywiedziony z muzyki, połamany, awangardowy – a jednak melodyjny, wyciszony, pełen niuansów – kojący oko widza. W obrazach Filipa Gruszczyńskiego widzimy Forte – lecz słyszymy Piano.
Sztuka Filipa Gruszczyńskiego jest „wolna”. Obrazy artysty świadomie opierają się oczekiwaniom widzów, odrzucają utarte założenia krytyków i recenzentów. Nie istnieje „styl Filipa Gruszczyńskiego”. Wszystkie rozwiązania formalne, zabiegi stylistyczne są tylko narzędziami, takimi jak farby i pędzel, środkami do uzyskania końcowego efektu. Mogą więc, a nawet powinny, nieustannie się zmieniać. Liczy się bowiem ostateczny wyraz dzieła, jego zdolność do przekazywania i wywoływania emocji. Nie bez znaczenia jest również fakt, ze artysta maluje intuicyjnie, z potrzeby tworzenia, dzielenia się z widzem osobistą interpretacją kultury, odczuciem rzeczywistości wokół niego. Obrazy Filipa Gruszczyńskiego swój początek biorą z intelektu, lecz malowane są emocjami. Finalny efekt często jest zaskoczeniem dla samego twórcy – i tylko wtedy ma on poczucie satysfakcji z dobrze wykonanej pracy.
Marcin Krajewski