Artysta Tygodnia: Ewelina Kołakowska
Ciężko jest mi określić moment, w którym zaczyna się proces twórczy. Cały czas w myślach przewijają mi się obrazy i zdarzenia. Podczas rozmów zapamiętuję poszczególne słowa, które rozbrzmiewają w głowie nieustannie, dopóki ich nie zmaterializuję na płótnie bądź graficznej matrycy. Zapamiętuję spojrzenia, gesty, ale przede wszystkim – dotyk. W erotycznych kompozycjach Eweliny Kołakowskiej, tych malarskich jak również graficznych, odnajdziemy niesłychanie subtelną opowieść o ludzkiej cielesności, o potrzebie fizycznego kontaktu dwóch ciał, o szerokim spektrum różnych reakcji (zarówno fizycznych jak i emocjonalnych) na dotyk. To właśnie ten zmysł zajmuje niezmiennie centralne miejsce w jej twórczości.
Ewelina Kołakowska w swoich, konsekwentnie pozbawionych koloru, obrazach i grafikach przedstawia ciała w procesie, ciała w relacjach, drżące z podniecenia i rozkoszy, naprężone, spięte lub wiotkie, bezwładne, unoszone w górę przez czyjeś silne ręce, splątane ze sobą wszystkimi członkami tak ściśle, że tworzą nowe, autonomiczne, zagadkowe hybrydy. Przedstawiane przez nią korpusy najczęściej pozostają anonimowe. Jeśli jednak w obrazie pojawiają się twarze, to niemal zawsze są to oblicza wykrzywione w grymasie podniecenia, bólu lub lęku. Męskie, żylaste dłonie ściskają delikatną, miękką, kobiecą skórę. Ręce splatają się z nogami, skóra ściśle przylega do skóry. Ciało, kreowane przez Ewelinę Kołakowską, łaknie dotyku, pragnie być głaskane, uciskane, pieszczone. Swoje spełnienie odnajduje dopiero wtedy, gdy znajdzie się w fizycznej unii z innym ciałem lub ciałami.
Ewelina Kołakowska jest przede wszystkim graficzką – z wykształcenia i pasji. W 2018 roku obroniła z wyróżnieniem dyplom magisterski w pracowni grafiki warsztatowej prof. Bogumiły Pręgowskiej i dr hab. Marka Zajko na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pomimo tego, często wykorzystuje również środki, jakie daje artyście malarstwo, by opowiadać historie o erotycznym napięciu, które powstaje pomiędzy dwojgiem ludzi. W swoich płótnach, podobnie jak w przypadku prac powstałych w technikach intaglio, buduje formę dzieła w oparciu o kontrasty. Biel ciała ostro odcina się od smolistej czerni tła. Ciemne postacie, zawieszone w bieli i szarości, skupiają na sobie całą uwagę widza. Zdarza się, że w obrębie jednej kompozycji artystka drobiazgowo opracowuje detal jednej dłoni, z prawdziwą wirtuozerią rzeźbi żyły i zmarszczki, podczas gdy druga ręka, o szkicowo zarysowanych konturach, pozostaje nieukończona, zupełnie jakby ciało traciło swoją namacalność i fizyczność w momencie uniesienia. Między innymi takie właśnie zabiegi formalne powodują, iż prace Eweliny Kołakowskiej pełne są dramatyzmu, urzekają zmysłowością, kipią od emocji.
Jest rzeczą niezwykłą, że pomimo surowej, ograniczonej palety barwnej, w pracach artystki odnajdujemy tak szerokie spektrum emocji i uczuć. W jej obrazach pożądanie sąsiaduje z obrzydzeniem, obietnica poczęcia nowego życia ze śmiercią, miłość wiąże się zawsze z odrzuceniem i samotnością, oczekiwaniu na moment spełnienia towarzyszy niewytłumaczalny lęk i niepokój. Ból jest przyjemny. Przyjemność – tak intensywna, że sprawia ból. Choć w swoich kompozycjach erotycznych Ewelina Kołakowska czasem znajduje się niebezpiecznie blisko cienkiej linii oddzielającej erotykę od pornografii, to jednak nigdy jej nie przekracza. Dzięki temu, unikając dosłowności, jest w stanie w tak kuszący sposób opowiadać o elektryzującym napięciu, które pojawia się w miejscu zetknięcia dwóch naskórków.
Marcin Krajewski